tag:blogger.com,1999:blog-51179549563717277882024-03-14T09:40:20.293+01:00United States of Moviecukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.comBlogger36125tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-75211672568177453842015-01-13T01:15:00.000+01:002015-01-13T01:15:34.498+01:00Gone Girl (2014)<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/Ym3LB0lOJ0o?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<b><br /></b>
<b>info:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: David Fincher</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Gillian Flynn</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęcia: Jeff Cronenweth</div>
<div style="text-align: justify;">
Muzyka: Trent Reznor, Atticus Ross</div>
<div style="text-align: justify;">
Produkcja: USA</div>
<div style="text-align: justify;">
Polska premiera: 10 października 2014</div>
<div>
Tytuł polski: <i>Zaginiona dziewczyna</i><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Mogłabym zacząć frazesem, że David Fincher to jeden z najlepszych współczesnych reżyserów amerykańskich. I byłaby to prawda. Zastanawiam się tylko po raz kolejny, skąd właściwie ten sukces jego filmów? Nie jest to kino łatwe, choć z drugiej strony Jarmusch to to też nie jest. Pewnym jest natomiast, że twórczość Finchera odbiega od popularnej stylistyki współczesnego Hollywood. Jego filmom daleko jest do szczytów Box Office'a, a mimo to niemal o każdym z nich mówią krytycy i widzowie. Co odróżnia filmy pana F. od popularnych produkcji? Pierwszym kryterium, które mogłoby skreślać jego filmy, jest ich długość! Rany boskie, znacie kogoś, kto cieszy się na wieść, że film, który właśnie będzie oglądał ma prawie trzy godziny?! Ok, znałam kogoś takiego. Rozmiłowany w najbardziej skrajnych odmianach <i>slow cinema</i>, przez grubo ponad trzy godziny potrafił oglądać filmy, w których nie dzieje się kompletnie nic a bohater nie wypowiada ani słowa. No dobra, ja też lubię od czasu do czasu kino kontemplacyjne, ale c'mon! On nie oglądał nic innego. No a dzisiejszy widz, rozkochany w serialach, a więc przyzwyczajony do formy zdecydowanie krótszej, na myśl o kilkugodzinnym seansie czuje niepokój. Przyznam szczerze, że swego czasu również miałam taki okres. Za cholerę nie mogłam obejrzeć w całości czegoś, co miało więcej niż 50 minut. A jeszcze jak się zdarzyła jakaś dłużyzna? Dzięki bardzo, wracam do <i>Gry o Tron</i>. Tak więc, już pod tym względem Fincher musi mieć w sobie coś na tyle niezwykłego, by nie dość, że widzów nie zniechęcić, to jeszcze przy tym ekranie zatrzymać w skupieniu przez cały seans. No i wychodzi mu to, po raz kolejny, znakomicie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://cdn.screenrant.com/wp-content/uploads/Gone-Girl-teaser-poster-1-570x845.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://cdn.screenrant.com/wp-content/uploads/Gone-Girl-teaser-poster-1-570x845.jpg" height="640" width="431" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kino Finchera jest w ogóle bardzo tradycyjne. Mnóstwo tutaj nawiązań do klasycznego hollywoodzkiego stylu. Oczywiście są wyjątki, bo gdzie ich nie ma, weźmy na przykład taki <i>Fight Club. </i>Ale szalona większość to filmy formalnie bardzo klasyczne. Co o tym świadczy? Ano chociażby obecność narratora. Głos z <i>off-</i>u? Serio? Ktoś to jeszcze w ogóle stosuje? Okazuje się, że stosuje i to z powodzeniem. Nie wiem jak jest u Was, ale dla mnie obecność narratora w filmach (szczególnie Finchera) to totalny fetysz. Słyszysz głos z <i>off</i>-u i jedyne co możesz, to podążać za nim. Jest magnetyczny, nie sposób go ignorować. Dajesz prowadzić się bezrefleksyjnie, a narrator zawsze okazuje się małym oszustem. Fincher to łobuz. Kłamca. Drań. Pozwala nam uwierzyć w opowiadaną historię od początku do końca, tylko po to by za chwilę zupełnie ją obalić. Jest jak chłopak, który obiecuje, że zadzwoni. Nie, oni nigdy nie dzwonią. Za to śmieją się z Ciebie, mała naiwna istotko, patrząc jak się miotasz. Głupia Ty, znów dałaś się nabrać!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://pbs.twimg.com/media/B24hm6mIYAAeCn0.jpg:large" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://pbs.twimg.com/media/B24hm6mIYAAeCn0.jpg:large" width="600" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
W <i>Gone Girl</i> Fincher nabiera nas po raz kolejny. I chociaż tym razem myślimy, że przecież nie damy się zaskoczyć, tu na pewno chodzi o coś innego to, HA - PLOT TWIST! No dobra, mogłem się tego spodziewać. HA - PLOT TWIST! Ha - jeszcze jeden! Jest suspens, jest zaskoczenie. Lubię tę grę z widzem. I tych wszystkich elementów nie brakuje w najnowszym dziele reżysera, Gone Girl. Dużo Finchera w Fincherze.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem czy jest sens pisać o fabule. Zwykle to robię, ale tutaj... Ty razem dajcie sobie z tym spokój, nie czytajcie przed seansem żadnych opisów. Po prostu to obejrzyjcie. Po tytule możecie się domyślić, że chodzi o jakąś zaginioną dziewczynę. I wystarczy. Let the movie do the job.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.kiss925.com/files/1397564754_gone-girl-zoom-640x345.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.kiss925.com/files/1397564754_gone-girl-zoom-640x345.jpg" height="320" width="600" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o rozwiązanie zagadki, która normalnie, jest osią fabularną thrillera, tutaj następuje to już po godzinie filmu. Można by narzekać, że przewidywalny, że co to za zaskoczenia, że od razu wiadomo o co chodzi. Ja tam nie wiedziałam, choć pewnie są tacy, którzy zagadkę szybciej niż reżyser, rozwiązali sami. Tylko, że w <i>Gone Girl</i> suspens nie opiera się na samej opowiadanej historii. Wręcz przeciwnie, tutaj objawia się on bardziej w sjużecie, w sposobie przedstawienia i wielości wątków. Z resztą to film korespondujący z wieloma gatunkami, Fincher nigdy nie zamykał swoich obrazów w jednej ramie gatunkowej. Ten obraz to zdecydowanie bardziej film socjologiczny niż kryminał czy nawet thriller. Mamy tu doskonałą analizę społeczeństwa, przez pryzmat typowych zachowań tłumu w sytuacji kryzysowej. Świetnie ukazane mechanizmy działania mediów i opinii publicznej. Fincher doskonale wytyka momenty totalnego zakłamania telewizji i obrazuje łatwość z jaką manipuluje ona informacją. Niby nic nowego, ale ja się tam cieszę za każdym razem na tego typu smaczki. Nie bez przyczyny <i>Black Mirror</i> to jeden z moich ulubionych seriali. No i co mnie osobiście urzekło w tym filmie to cały ten klimat wojny płci. Świetnie to wypadło. Z jednej strony totalnie feministyczny film, z drugiej pewnie pojawią się ostre oskarżenia o mizoginię. Według mnie świetne balansowanie pomiędzy tymi dwoma biegunami i ukazanie, że każdy z nas ma sobie coś do zarzucenia, a płeć zupełnie nas nie konstytuuje (przynajmniej jeśli chodzi o zapędy w czynieniu dobra ;)). Rewelacyjne ukazanie potężnej broni jaką jest seks i seksualność w ogóle. To naprawdę niebezpieczne narzędzie. Często zabawę nim można przypłacić życiem. Uważajcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://cdn.hitfix.com/photos/5633902/GoneGirlFincerSpecialShoot.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://cdn.hitfix.com/photos/5633902/GoneGirlFincerSpecialShoot.jpg" height="400" width="600" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Bez względu na to, w jakich kategoriach będziemy ten film postrzegać, jest to dzieło udane. Nie genialne, ale porządne, dobrze zrealizowane, wielokontekstowe. <i>Gone Girl</i> to film, który po raz kolejny potwierdza klasę swojego twórcy, jego niesamowicie sprawny warsztat i wprawne oko. Oko, które już od dawna pozwala nam patrzeć na społeczeństwo, w jakim żyjemy, zupełnie z nowych perspektyw, niż zwykliśmy to robić. Do oglądania marsz.</div>
</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-58971439212566327252013-03-09T23:32:00.003+01:002013-03-09T23:32:32.378+01:00Koncertowo zagrane: UL/KR<div style="text-align: justify;">
Wiem, że trochę przespałam termin, bo koncert odbył się tydzień temu, ale jak to mówią - lepiej późno niż wcale! Tak więc jest i ona - relacja z koncertu jednego z lepszych polskich zespołów - UL/KR.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
1 marca - niby już powinno być wiosennie i miło, ale niestety! Aura wieczorem nie zachęcała do wychodzenia z domu, jednak wiatry i śniegi mi nie straszne, żeby posłuchać świetnej muzy. Nie obyło się bez wpadek już na starcie - liczyłam na jakiś fajny pamiątkowy bilet (lubię bardzo takie rzeczy, jakiś sentyment zbieracza trochę), niestety nic z tego, tym razem bilet i pieczątkę zastąpił markerowy X na przedramieniu, czy gdzie tam kto chce. No ale! Klimat był. Sala początkowo pusta, zajęłam więc miejsce możliwie blisko sceny, ba nawet na niej przycupnęłam. Bo do muzyki UL/KR raczej się nie tańczy, a raczej buja, jeśli już, a przede wszystkim przyjmuje zmysłami i kontempluje. Totalnie. To muzyka bardziej w stylu wyższego przeżycia duchowego, niż hasania w rytm nutek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCzD1NnIqCVMMXOrm1fr4TNFCyNtMxUD4BxEeTaPuvQJ_ZvPG4UEPja-9Akgg5_P2oLjjIM0qsCVmLiRSAGawm_yINUcgylt1KUkvl3l6QORWp6P9FpZclbMrD0qU6DQWdbAxmHRzlHJ0/s1600/45384_567605699924059_238232583_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCzD1NnIqCVMMXOrm1fr4TNFCyNtMxUD4BxEeTaPuvQJ_ZvPG4UEPja-9Akgg5_P2oLjjIM0qsCVmLiRSAGawm_yINUcgylt1KUkvl3l6QORWp6P9FpZclbMrD0qU6DQWdbAxmHRzlHJ0/s400/45384_567605699924059_238232583_n.jpg" width="500" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Błażej Król</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak wyszło? Mimo, że z problemami to super. Mimo słabo słyszalnego momentami wokalu, chłopaki (eh wybaczcie te spoufalanie się, ale no naprawdę to poczciwe chłopaki z wyglądu i brzmienia są) dali radę mocno! Atmosfera była genialna, absolutnie magiczna i bardzo kołysząca. Tyle mocy jest w tych tekstach! A co za muzyka! Nie mam słów. Tym bardziej, że wokal (jak już było słychać jak trzeba) Błażeja Króla brzmi identycznie jak na płycie, wielkie WOW. Czysto i bardzo ekspresyjnie. Sama muzyka jest nie do sklasyfikowania. Nie lubię etykietek, chociaż one wiele ułatwiają. No ale tu się nie da ometkować - muzyka UL/KR wyłamuje się spoza wszelkich schematów. Jest elektronicznie, bardzo przestrzennie, jednak też nie do przesady z tą elektroniką - dużo w tym natury rzekłabym, zaś jeśli chodzi o teksty to są bardzo liryczne. Dla mnie to mieszanka wyjątkowo urzekająca, z resztą chyba nie tylko dla mnie bo publiczność dopisała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOQq4ebkCRjIhrY-bsxe5mSscw_GlXopFCp4xJe-nFyZxMkytEUFXu0hyASP8fBZRFVkzdK10CZbA5duqMXMtKA6_HNLx93KaLuijQ4n2WzpvLEjgGnHL0iEkXcTS54PeqE2P-LnIX6Vk/s1600/313777_567606566590639_1806775044_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOQq4ebkCRjIhrY-bsxe5mSscw_GlXopFCp4xJe-nFyZxMkytEUFXu0hyASP8fBZRFVkzdK10CZbA5duqMXMtKA6_HNLx93KaLuijQ4n2WzpvLEjgGnHL0iEkXcTS54PeqE2P-LnIX6Vk/s400/313777_567606566590639_1806775044_n.jpg" width="500" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Maurycy Kiebzak-Górski</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o poszczególne kawałki świetnie zabrzmiał jeden z moich ulubionych - <i>Tuż nad głowami</i>. Podobnie wyczekiwane przez wszystkich <i>Po tak cienkim lodzie</i>, choć tutaj niestety pojawiły się problemy z wokalem - podejrzewam, że publiczność z tyłu nie była zachwycona głośnością, ja tam nie narzekam. Odkryłam za to zupełnie przeze mnie do tej pory pomijany utwór <i>Ruiny</i>, zupełnie nie wiem czemu początkowo mnie nie zachwycił, jest rewelacyjny i uplasował się u mnie wśród top 3 kawałków UL/KR. Bardzo fajnie wyszedł też <i>Anonim</i> z nadchodzącej płyty, której swoją drogą nie mogę się doczekać. Słowem - koncert rewelka, mam nadzieję, że do zobaczenia w kwietniu w Żaku! </div>
<br />
P.S. Wybaczcie zdjęcia robione kalkulatorem czy co to teraz jest na topie, nawet hipsterski Instagram nie pomógł za wiele, ale docencie wkład własny! Dorzucam jeszcze <a href="http://muzyka.wp.pl/gid,671280,title,ULKR-w-Sopocie,galeria.html?ticaid=110338" target="_blank">profesjonalną galerię</a> z moim ryjkiem tuż pod sceną.cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-76163080274677428982013-02-18T14:59:00.001+01:002015-01-13T20:16:09.701+01:00Muzyczne miłości: Scroobius Pip<div style="text-align: justify;">
Tak sobie pomyślałam, że w założeniu ten blog miał przecież dotyczyć nie tylko filmu, ale szeroko pojętej (pop)kultury. Gdzieś w tym wszystkim trochę mi się zagubiła muzyka. Owszem było kilka wpisów (cztery dokładnie), ale odczuwam względem tego niedosyt. Co ciekawe te muzyczne wpisy są czytane częściej niż wpisy filmowe, szczególnie jeden, no ale już taka specyfika odbiorców. Zaspokajając głównie (jednak) swoje potrzeby, postaram się od czasu do czasu naskrobać coś o muzyce, albo w cyklu ogólnym Dźwięki albo w tym tutaj właśnie nowym Muzyczne miłości. Nazwy chyba nie muszę tłumaczyć. No, to lecimy.<br />
<br />
Scroobious Pip, a właściwie David Peter Meads (tak mówią internety, bo ja tego pana nie znam osobiście, niestety!) zdecydowanie bardziej znany jest z duetu z danem le sac, niż z dokonań indywidualnych. Przeszukując kilkanaście stron w googlach nie znalazłam ani jednej recenzji jego solowej płyty (mowa o tych w języku rodzimym, chociaż z zagranicznymi stronami też nie jest tak wesoło)! Ba, na 6. stronie znalazłam link do swojego <a href="http://www.lastfm.pl/user/cukrowa_wata?setlang=pl" target="_blank">profilu w last.fm</a>, co świadczy o moim ewidentnym fanatyzmie. I o tym, że być może korzystam po prostu ze złej wyszukiwarki. Dziwi mnie ten absolutny brak zainteresowania ze strony polskich redakcji serwisów muzycznych czy blogerów, bo Scroobious Pip jest muzykiem oryginalnym, rzekłabym nawet niepowtarzalnym, a tacy są w blogosferze lubiani, a przynajmniej powinni. Dodajcie do tej odkrywczości brytyjski akcent, świetne teksty i ogromną brodę. Mieszanka hipnotyzująca. Scroobiousa trzeba kochać, nie da rady inaczej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://static.guim.co.uk/sys-images/Admin/BkFill/Default_image_group/2013/6/26/1372255677005/Scroobius-Pip-photographe-011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://static.guim.co.uk/sys-images/Admin/BkFill/Default_image_group/2013/6/26/1372255677005/Scroobius-Pip-photographe-011.jpg" height="384" width="600" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<a name='more'></a><br />
Solowa płyta wielkiego pana z brodą nosi tytuł <i>Distraction Pieces</i>. Dziewięć kawałków (niestety tylko!) - każdy inny, aczkolwiek zbliżony stylistycznie do reszty. Całość bardzo spójna ale nie nużąca. To co spaja tę płytę to przede wszystkim rewelacyjne teksty. Scroobious jest jednym z najzdolniejszych tekściarzy jakich słyszałam kiedykolwiek. Porównania z Mikem Skinnerem z The Streets? Wtf?! Nie, nie, nie. Mike nawija dobrze, bardzo sprawnie technicznie i melodyjnie (brytyjski akcent siema), ale jego teksty są dużo prostsze, bardziej banalne (z całym szacunkiem dla Mike'a bo bardzo go lubię) i mniej metaforyczne niż teksty Pipa. Wszelkie podobieństwa więc ograniczają się chyba tylko do nawijania z brytyjskim akcentem. Scroobious bawi się słowem, choć w jego przypadku to zabawa bardziej ostrym narzędziem. Na szczęście co do umiejętności posiadacza noża nie możemy mieć wątpliwości - Pip używa swojego ostrza w sposób niezwykle przemyślany. Drugą rzeczą jest nienaganne flow. Jest czysto technicznie, bez żadnej nachalnej maniery, czasem szybko, czasem wolno, czyli wszechstronnie. Dobry głos i duża umiejętność przekazywania emocji za jego pomocą są jednymi z cech charakterystycznych bohatera dzisiejszego wpisu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://static.t-mobile-music.pl/data/article/d26b6f674ea6cc14b3945d6fbde6c5aa/Scroobius_Pip_Distraction_Pieces_003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://static.t-mobile-music.pl/data/article/d26b6f674ea6cc14b3945d6fbde6c5aa/Scroobius_Pip_Distraction_Pieces_003.jpg" /></a></div>
<br />
Płytę rozpoczyna utwór o wiele mówiącym tytule <i>Introdiction</i>. Genialny tekstowo, niesamowicie dobrze technicznie wykonany utwór z oryginalnym bitem - dla mnie to esencja tej płyty jak i całego Pipa. Niesamowity początek i chyba ulubiony utwór z albumu. Ciekawostki? Travis Barker na perkusji, a Milla Jovovich w chórkach. Bomba co? A z teledyskiem - tylko lepiej. Zobaczcie sami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://3.gvt0.com/vi/q_Gh8TWpQE8/0.jpg" height="380" width="600"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/q_Gh8TWpQE8&fs=1&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="600" height="380" src="http://www.youtube.com/v/q_Gh8TWpQE8&fs=1&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />
Choć ciężko przebić tak dobry początek, jednak dalej wcale nie jest gorzej. <i>Let 'Em Come</i> to perełka. Mocny, kawałek z brutalnym bitem a do tego dwóch świetnych raperów poza Pipem na dokładkę. Dodajcie do tego kolejny już dobry teledysk i już. Niby znane a jednak w zupełnie nowej jakości.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/QJ8TzuqpSQs?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<i>The Struggle</i> to utwór bardzo ironiczny i podobnie jak przy pozostałych, odbiór z teledyskiem bardzo tutaj pomaga. Chyba pierwszy kawałek Pipa jaki usłyszałam, specyficzny czyli również mocno w stylu Scroobiousa. Jest dziwnie, jest niepokojąco, jest intensywnie. Znamy i lubimy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/O3HCXh9WQSo?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Jednym z moich ulubionych (w warstwie tekstowej szczególnie) utworów jest <i>Broken Promise.</i> Ten tekst powala swoją prawdziwością i dobitnością, a przy tym nie razi banałem. Jest przerażająco trafny, co jest jednym z warunków jakie musi spełniać dobry tekst. No więc ten spełnia go wyjątkowo. Wersy typu: <i>I bought a heartbreak hotel / </i><i>On my own, with no investors / Closed it down and opened the "Fuck you, get over it" bed and breakfast</i> - mistrzostwo świata śmiem twierdzić.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/sT8ybSpWUPo?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Na koniec mamy zmianę klimatu. <i>Feel it</i> to kawałek wyciszający, w sam raz na pożegnanie i pozostawienie nas z odczuciem zadumy oraz ekstazą po wysłuchaniu tak dobrej płyty. Eteryczny wokal Natashy Fox nadaje temu utworowi dość senny, oniryczny klimat i mimo tego pozornego wyciszenia, które przynosi, czujemy pod skórą, że coś jest nie tak. A raczej bardzo tak - właśnie wysłuchaliśmy jednego z najlepszych albumów w historii współczesnej muzyki. To chyba stąd te dreszcze.<br />
<br />
<i><b>Distraction Pieces</b></i><br />
Audio CD (19 Sep 2011)<br />
Number of Discs: 1<br />
Label: Speech Development<br />
<br />
1. Introdiction<br />
2. Let 'Em Come (featuring P.O.S and Sage Francis)<br />
3. Domestic Silence<br />
4. Try Dying<br />
5. Death of the Journalist<br />
6. Soldier Boy (Kill 'Em) [Explicit] (featuring B Dolan)<br />
7. The Struggle<br />
8. Broken Promise<br />
9. Feel It (featuring Natasha Fox)<br />
<br />
P.S. Opisałam tylko cześć utworów - moim zdaniem najlepszych, a cała reszta do samodzielnej kontemplacji koniecznie!</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-38488030600163576712013-02-08T01:25:00.000+01:002013-02-08T01:25:56.621+01:00Gangster Squad (2013)<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/bRVvEHk7xOs?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>info:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: Ruben Fleischer</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Will Beall</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęcia: Dion Beebe</div>
<div style="text-align: justify;">
Muzyka: Steve Jablonsky</div>
<div style="text-align: justify;">
Produkcja: USA</div>
<div style="text-align: justify;">
Polska premiera: 1 lutego 2013</div>
<div style="text-align: justify;">
Tytuł polski: <i>Gangster Squad. Pogromncy mafii</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To był mój drugi po <i>Django</i> Quentina Tarantino <i>must see</i> tego roku. Nie wiem nawet czy nie czekałam na niego bardziej, ze względu na przesunięcie premiery. Wiecie, lubię kino gangsterskie. Z resztą nie tylko kino, lubię ten klimat. Lubię prawdziwych, bezwzględnych mężczyzn i ich perfekcyjne garnitury, cygara, kasyna, kluby. Lubię strzelaniny w hotelowych lobby i zatłoczonych klubach - najlepiej żeby było dużo thompsonów i świszczących kul, jak to w strzelaninach bywa. Dobrze jak taki film jest zrobiony ładnie, a wszystko jest bardzo widowiskowe. I taki jest właśnie <i>Gangster Sqaud</i>. Nie ma odkrywczej fabuły, nie wnosi niczego nowego do gatunku, nie jest oryginalny, ani zaskakujący, ale co z tego? Jest porządnie nakręcony, pięknie sfilmowany, w odpowiednim stopniu logiczny i spójny, a przy tym rewelacyjny aktorsko. Takie typowe kino na mocną 7. U mnie to ocena jedno oczko wyższa. Czemu? Bo tak. Z zamiłowania do klimatu i za obsadę.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3sdvLEwHW6xNK9r9DOdm1e6a0lgX42PkRbMbH6pVH1tJLQe10OOjx2-WCW1_B7NyrOCg7Gzao9Iwu4M0DfOlLopOkIBaFeMPa6XjkFwktU3Ox80a0gbGpJOXmg1fAOLESL-tsO6MJHmY/s1600/tumblr_mh9shbaS3m1qzm84yo1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3sdvLEwHW6xNK9r9DOdm1e6a0lgX42PkRbMbH6pVH1tJLQe10OOjx2-WCW1_B7NyrOCg7Gzao9Iwu4M0DfOlLopOkIBaFeMPa6XjkFwktU3Ox80a0gbGpJOXmg1fAOLESL-tsO6MJHmY/s640/tumblr_mh9shbaS3m1qzm84yo1_500.jpg" width="436" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mickey Cohen (Sean Penn) - ex-bokser, jest bezwzględnym gangsterem, trzęsącym Los Angeles. Całe miasto, na czele ze skorumpowaną policją, robi w gacie na samo wspomnienie jego nazwiska. Aby wzbudzić respekt, nie przebiera w środkach - wobec swoich wrogów jest naprawdę nieprzyjemny, stosując wymyślne tortury. Przy tym sam nigdy rączek nie brudzi, choć bić się potrafi, jednak od brudnej roboty ma ludzi jak to na bossa mafii przystało. John O'Mara (Josh Brolin) to typowy dobry glina, weteran, który po wojnie próbuje jakoś odnaleźć się w szarej rzeczywistości. Ciężko mu to idzie, bo jak się okazuje wojna to coś, do czego nadaje się idealnie. Szybko okazuje się, że będzie miał swoją wojnę, a nawet - tajną jednostkę specjalną.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://collider.com/wp-content/uploads/gangster-squad1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="409" src="http://collider.com/wp-content/uploads/gangster-squad1.jpg" width="600" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
O'Mara dostaje zadanie stworzenia niewielkiego oddziału składającego się z najlepszych policjantów, który będzie miał na celu zniszczenie hegemonii Cohena. Mamy więc cały przekrój bohaterów. Coleman Harris (Anthony Mackie) - czarny gliniarz, który szczerze nienawidzi narkotyków, Max Kennard (Robert Patrick) - rewelacyjny rewolwerowiec, doskonale wpisujący się w krwawą konwencję Dzikiego Zachodu, jakim stało się na powrót L.A. Dalej Conway Keeler (Giovanni Ribisi) - niezastąpiony mózgowiec, spec od podsłuchów, Navidad Ramir (Michael Peña) - niedoceniany żółtodziób, który okaże się bardzo cenny oraz - nieco nieokrzesany, Jerry Wooters (Ryan Gosling). Uczciwy z niego chłopak, chociaż zamiast pracy woli zaszyć się w klubie z drinkiem i przegrać na wyścigach konnych trochę grosza. Cóż, nikt nie jest idealny. Ach, zapomniałabym. W tym wszystkim jest jeszcze olśniewająco piękna własność Pana Złego (nie, nie należy do jednostki). Grace Faraday (Emma Stone), wchodzi w niebezpieczną relację z sierżantem Wootersem. Nieładnie. Chociaż jak tak na nich popatrzeć to nawet bardzo ładnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No więc postaci niby zróżnicowane i barwne. Prawda. Trochę jednak zabrakło w tym głębi. Bohaterowie zostali niestety boleśnie spłyceni przez scenarzystę. Pocieszającym jest fakt, że gwoździe programu - czyli Cohen i O'Mara zdecydowanie się bronią. Postać byłego gangstera, nieokrzesanego zbira jest przerysowana, jednak ta karykaturalność nie razi. Sean Penn zagrał rewelacyjnie - po raz kolejny potwierdził swoją wielkość i to zdecydowanie jest jego film. Josh Brolin niewiele tutaj odstępuje, jego postać jest na tyle bogata, żeby wzbudzała naszą sympatię, a przy tym zagrana naprawdę dobrze. Jak jest z Ryanem Goslingiem chyba wiecie - on nie musi dużo robić, żeby się podobać. Tutaj jego znakiem rozpoznawczym jest głosik niemal jak przed mutacją - nie wiem czy on zawsze tak brzmiał, czy to jakiś celowy zabieg? Tak czy siak, na ekranie prezentuje się jak zawsze, czyli rewelacyjnie. Z Emmą Stone jest podobnie, ładna buzia do duetu z Goslingiem - mnie to nigdy nie będzie przeszkadzało. Cała reszta natomiast jest tłem, niezbyt rozbudowanym, ale kolorowym.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://collider.com/wp-content/uploads/sean-penn-gangster-squad.jpg-600x421.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="408" src="http://collider.com/wp-content/uploads/sean-penn-gangster-squad.jpg-600x421.jpg" width="600" /></a></div>
<br />
Fabuła jest prosta, niezbyt zaskakująca, ale spójna. Nic tu jakoś przesadnie nie zgrzyta, chociaż też nie fascynuje. Ot, porządnie opowiedziana historia. Nie przesadnie nużąca - nie ma tu przydługich momentów, wstęp trwa odpowiednio długo (a raczej krótko, ale to na plus), potem tempo nieco przyspiesza i tak już sobie leci do końca. A to ktoś komuś przestrzeli kolana, a to przewierci głowę - codzienne życie w świecie mafii no i policji. Wiadomo, że czasem trzeba zniszczyć jakiś przemyt dragów albo spalić trochę brudnego hajsu. Takie rzeczy się zdarzają. No i dzieją się w tym filmie, aż do bardzo widowiskowego finału - strzelaniny w hotelowym lobby. Jedna z najlepszych scen, dopieszczona do granic (aż jej zazdroszczę). Piękne, nasycone kolory a co najbardziej charakterystyczne - dużo ujęć w <i>slow motion</i>. Rewelacyjnie sfilmowane detale, chociażby spadające na ziemię łuski. I przy tej całej ładności sceny można przymknąć oko na to, że dwóch kolesi rozwala dwudziestu, samemu nie za bardzo przy tym dostając. W ogóle można tu przymknąć oko na parę typowo hollywoodzkich rzeczy, w rodzaju bohaterów w rozterce i bodźców popychających ich do działania, ale dajmy sobie spokój. To nie jest dramat psychologiczny, tylko kino rozrywkowe, psia mać.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://collider.com/wp-content/uploads/gangster-squad-emma-stone-600x421.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="408" src="http://collider.com/wp-content/uploads/gangster-squad-emma-stone-600x421.jpg" width="600" /></a></div>
<br />
Jak już zaczęłam trochę o tej wizualności to może skończę. No pięknie jest. Każdy detal dopracowany do perfekcji, piękne stroje, piękne wystroje, piękne rekwizyty. Zdjęcia z resztą też genialne, no ale to L.A. i to kalifornijskie słońce, w końcu nie bez powodu powstało tam Hollywood. Ja się jaram, bo strona wizualna w dużej mierze tworzy klimat takiego kina. Poza tym, jak czujecie się nie za bardzo wciągnięci w fabułę to zawsze jest tu na czym zawiesić oko.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://collider.com/wp-content/uploads/gangster-squad-sean-penn-emma-stone-600x421.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="408" src="http://collider.com/wp-content/uploads/gangster-squad-sean-penn-emma-stone-600x421.jpg" width="600" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Bardzo mnie ujęła ilość humoru w tym filmie. To też działa tu na plus, bo nie zrobił się z tego patetyczny bełkot o służbie w obronie miasta, a całkiem dobra rozrywka. Nieźle pod tym względem wypada postać grana przez Goslinga - mam wrażenie, że reżyser poprzez tego bohatera puszcza nam oko - niby kalka z poprzednich ról, a jednak dużo w tym żartu i autoironii.<br />
<br />
No tak, ten film zdecydowanie ratuje aktorstwo. Nie tam, żeby jakieś pogotowie zaraz, bo i ofiar nie ma - ten film nie jest zły. Tylko bez tej obsady byłyby po prostu przeciętny. Tak jest oczko wyżej, chociaż jeżeli nastawiacie się sikanie po nogach, to nie tym razem. Jest przyzwoicie, luzacko, ładnie i rozrywkowo. Jeśli naoglądaliście się za dużo <i>Lincolna</i> (bynajmniej nie pogromcy wampirów) - zapewniam, <i>Gangster Squad</i> dobrze wam zrobi.<br />
<br />
<span style="font-size: xx-small;">źródło zdjęć:<a href="http://collider.com/gangster-squad-images/" target="_blank"> http://collider.com/gangster-squad-images/</a></span></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-2957729227597253032013-01-31T12:22:00.001+01:002013-01-31T12:37:11.073+01:00Zakończenie konkursu Blog Roku 2012 (przynajmniej dla mnie)<div style="text-align: justify;">
Dziś zakończył się II etap konkursu Blog Roku 2012. Niestety, nie udało mi się przejść do III etapu. Jednak zakończyłam glosowanie SMS z wynikiem 98 głosów i jest to rezultat zdecydowanie przewyższający moje najśmielsze oczekiwania. Skończyłam na 19. pozycji (na 545 blogów), co dla mnie, prowadzącej blog od niecałego roku, a tak na poważnie to nawet i krócej - jest wynikiem rewelacyjnym. I choć ilość głosów nie jest wymierna do czegokolwiek - bo to konkurs bardziej na ilość znajomych, względnie hajsu - to jestem wdzięczna za każdy wysłany na mnie SMS. Cieszę się, że spotkałam się z tak pozytywną reakcją. Może uda się w przyszłym roku, może w innym konkursie o trochę jaśniej określonych i bardziej ogarniętych zasadach (bo połączenie kategorii literackiej i kulturalnej uważam za nieporozumienie - jakby kategoria kultura była jeszcze za mało rozległa ;)) - dla mnie najważniejsze jest byście czytali no i żeby się podobało! Tego więc sobie życzę na dalszym etapie mego blogowania. A w konkursie będę trzymała kciuki za <a href="http://zpopk.blox.pl/html#axzz2JSQ7HCH1" target="_blank">Zwierza</a>, bowiem to jeden z nielicznych blogów w tej 10., który tworzony jest naprawdę z pomysłem, plus oczywiście bardzo merytorycznie. Wam z kolei dziękuję raz jeszcze - za czytanie, za głosowanie, za to, że tu jesteście ;) Dzięki!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/united-states-of-sugar,2t9,blog.html" target="_blank"><img border="0" src="http://www.blogroku.pl/_d/blogroku-logo.png" /></a><br />
<br />
<div style="text-align: left;">
P.S. Wybaczcie moją znikomą aktywność na blogu, ale właśnie porwała mnie sesja, z filozofią na czele. Dużo rzeczy stało się nagle piekielnie interesujących, ale pisanie o nich zostawię jednak na później. Pzdr, cukrowa.</div>
</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-9429331939380775382013-01-24T19:25:00.001+01:002013-01-24T19:26:55.436+01:00Blog Roku 2012 - głosowanie SMS<div style="text-align: justify;">
Jak już wiecie (a jak nie wiecie to się dowiecie), biorę udział w konkursie na Blog Roku 2012, w kategorii blogów literackich i kulturalnych. Dziś rozpoczął się drugi etap, a mianowicie głosowanie SMS. Jeśli zechcecie okazać swoją aprobatę dla mojej działalności, zachęcam do <b>wysyłania SMSów o treści E00319 na numer 7122</b>. Koszt takiego SMSa nie jest duży, zaś poziom satysfakcji i wsparcie ogromne. Nie chodzi tu o nagrody, bo totalnie nie łudzę się, że spośród tylu blogów biorących udział w konkursie, akurat mój będzie tym najlepszym. Chodzi o to, że fajnie jest widzieć, że komuś podoba się to co robisz. No, a gdybym wygrała to wiecie, podzielę się z wami tą sławą i milionami ;) Klik w obrazek i jesteście na stronie głosowania, z tą samą instrukcją, którą zamieściłam wyżej. Zapraszam serdecznie i z góry dziękuję za każdy wysłany SMS!<br />
Pozdrawiam, cukrowa.<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/united-states-of-sugar,2t9,blog.html" target="_blank"><img border="0" src="http://www.blogroku.pl/_d/blogroku-logo.png" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-85684698502870178692013-01-22T00:23:00.001+01:002013-01-22T00:24:41.065+01:00Sęp (2012)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/CY4QPexX1bs?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<b><br /></b>
<b>info:</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: Eugeniusz Korin</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Eugeniusz Korin<br />
Muzyka: Archive</div>
Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak<br />
Produkcja: Polska<br />
Polska premiera: 11 stycznia 2013<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Coraz więcej przygód mam z polskim kinem. Zachęcona zwiastunem, który zobaczyłam w kinie już dość dawno, pomyślałam, że może być nieźle. I czekałam nawet na ten film, co mi się w przypadku rodzimych produkcji zdarza nieczęsto, żeby nie powiedzieć wcale. Z tego co zaobserwowałam, różne osoby recenzujące ten film traktują go dwojako: jako film polski - oceniając na gruncie tegoż kina (i w tym wypadku jest całkiem nieźle) lub porównują go choćby do hollywoodzkich superprodukcji. Jak wypada w tym drugim przypadku - sami sobie odpowiedzcie.<br />
<br />
Ja w ocenie tego filmu sytuuję się gdzieś po środku. Jednak pisząc o polskim kinie uważam, że trzeba pamiętać o tym, że to... polskie kino. Jest specyficzne. Choćby dlatego, że budżety nie są takie, jakbyśmy chcieli, żeby były. W ogóle pieniądze na filmy w Polsce to zagadnienie dość enigmatyczne - szczególnie zasady, według których się nimi rozporządza. Ale nie czas na takie żale. Drugą sprawą (a właściwie to pierwszą, bo chyba jednak ważniejszą) jest kwestia historii - jesteśmy mocno w niej zanurzeni, ba - mamy, za przeproszeniem, niezłego pierdolca na jej punkcie. Większość filmów więc skupia się na niej, bądź wokół niej, ukazując jej skutki, pozostałości etc. Czy mi się to podoba? No zgadnijcie. Nie bardzo. Ale tak jest i już. Ja nie mówię, że przez to mamy same złe filmy, absolutnie. Choć nie jestem, jak już kilkakrotnie pisałam, entuzjastką polskiego kina, to muszę przyznać, że z tego co obserwuję, jest coraz lepiej. I miło w tym wszystkim zobaczyć kino gatunku, bo zdarza się ono piekielnie rzadko. Powodem jest pewnie ten nieszczęsny budżet, bo żeby zrobić przyzwoity film przygodowy czy thriller, czy cokolwiek mocno gatunkowego, należałoby mieć dość zasobny portfel. No, ale mamy naszego rodzynka. Bo, jakby nie patrzeć, <i>Sęp</i> jest thrillerem.<br />
<a name='more'></a><br />
Aleksander Wolin <i>aka</i> Sęp pracuje w wydziale wewnętrznym policji. Szuka padliny, najgorszych z najgorszych - zepsutych stróży prawa. Tropi ich, dopada i odsyła za kratki. Kogo sobie wyobrażacie po takiej krótkiej charakterystyce? Niezłego <i>badass</i>'a zapewne. No to nic z tego - tutaj Sępem jest łagodny, powściągliwy i bardzo ułożony pan, z wykształcenia fizyk, mieszkający z ukochanym kotem, do którego zwykł przemawiać. I gra go Michał Żebrowski. Słodko. Aha, Sęp ma też w domu super-tablicę do zapisywania mądrych wzorów, także podczas śledztwa. Ponadto czyta książki o czarnych dziurach i powstawaniu wszechświata, a w wolnych chwilach uprawia parkour. Barwna z niego osobowość, nie sądzicie? Cholera, miałam nie być złośliwa, mnie się ten film naprawdę całkiem podobał. No ale okej, nie brzmi to wszystko póki co za dobrze. Może dalej. Podczas rozprawy z sądu zostaje uprowadzony morderca. Nikt za bardzo nie wie (a przynajmniej się nie przyznaje), jak mogło do tego dojść, kto pomógł mu w ucieczce i właściwie po co. Z resztą to nie pierwszy taki przypadek. Cytując: "Kilkudziesięciu największych skurwieli, zniknęło bez śladu w ciągu ostatnich sześciu lat". No, tak właśnie. Ktoś pomaga mordercom, ktoś inny musi dowiedzieć się kto to taki. Pada na piekielnie zdolnego Sępa, jego mentorem zaś jest dużo starszy i bardziej doświadczony Bożek (Daniel Olbrychski).<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="340" src="http://img.stopklatka.pl/film/58400/58475/g-7.jpg?95964045" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="600" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Aleksander Wolin <i>aka</i> Sęp (Michał Żebrowski) i Bożek ( Daniel Olbrychski) </span></td></tr>
</tbody></table>
Okej, idąc za ciosem może zacznijmy od tego, co w tym filmie jest złe (poza tym o czym już delikatnie napomknęłam, czyli dość beznadziejnie napisanej roli głównego bohatera). Trochę tego będzie, ale tutaj małe zastrzeżenie - podczas oglądania, większość tych rzeczy nie razi po oczach aż tak, jak powinno. Większość wniosków przychodzi po czasie, no może poza tym pierwszym. A mianowicie - koszmarne dialogi. Ale tak naprawdę koszmarne. Nie wiem kto je pisał, ale widać, że pan reżyser-scenarzysta zajmował się do tej pory głównie teatrem - dialogi są do bólu teatralne (a teatralność w filmie z tego gatunku bardzo cholernie źle wypada). Poza tym są po prostu denne i straszliwie banalne. Miejscami strasznie bolało słuchanie tego bełkotu.<br />
<br />
Kolejną rzeczą, którą pan reżyser Korin wyniósł niewątpliwie z teatru, jest kompletny brak umiejętności prowadzenia pobocznych wątków. Dość interesująca relacja pomiędzy Wolinem i jego partnerem Robaczewskim (Paweł Małaszyński), została skutecznie spartaczona poprzez złe poprowadzenie tego wątku. Inna sprawa jest z motywem miłosnym - ten od samego początku nie wzbudza zainteresowania, raczej bawi, a im dalej, tym gorzej. Wielka miłość kwitnie już przy 3. spotkaniu pięknej mistrzyni sztuk walki (Anna Przybylska) z równie przystojnym Sępem. A zanim dochodzi do zbliżenia jako takiego, przez cały czas coś staje im na przeszkodzie. Głównie praca i to zawsze w najmniej oczekiwanym momencie. Aha, i okropna scena z kopertami - "Jeśli coś mi się stanie, roześlij to jutro rano" - coś mniej więcej w ten deseń. Całość jest totalnie bezpłciowa, zupełny brak chemii między postaciami - to wina słabo rozpisanych ról, ale też dość drętwego aktorstwa.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/58400/58475/g-4.jpg?65695801" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://img.stopklatka.pl/film/58400/58475/g-4.jpg?65695801" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Natasza McCormac (Anna Przybylska) i Sęp (Michał Żebrowski)</span></td></tr>
</tbody></table>
Co jeszcze jest złe? Ano końcówka.
Zupełnie niepotrzebny wątek chorego chłopca, nie wiadomo czemu właściwie miało to służyć.
Wybór tragiczny? Nie sądzę. Zamiast porządnego, trzymającego w napięciu dreszczowca, zrobił się z tego tandetny melodramat. A szkoda, bo zmarnowano potencjał, który ten film niewątpliwie posiadał.<br />
<br />
No ale dobrze, koniec narzekania, w końcu podobno uważałam ten film za niezły. Teraz rzeczy dobre. Na pochwałę zasługują role drugoplanowe, począwszy od porywaczy (bardzo dobry Mirosław Baka) po zbirów. Szczególnie ci drudzy przyciągają uwagę. Mamy do czynienia z grupą (excuse my language) totalnych pojebów, z których gwałciciel chyba najbardziej przypadł mi do gustu (brzmi to co najmniej niepokojąco, wiem...). Postaci są bardzo przerysowane, jednak nie jest to przerysowanie rażące, w końcu w kinie mieliśmy już cały przekrój niezłych psycholi. Role są świetne i brawurowo wręcz odegrane, przez nieznanych szerszej publiczności aktorów. Naprawdę niepokojąco to wygląda - i o to chodziło. Świetny jest też Fronczewski w roli generała Krasuckiego, ale to klasa sama w sobie, taki już jest.<br />
<br />
Nie mam też właściwie zarzutów co do głównego wątku. Jest logiczny, a to ważne w tego typu produkcjach. Jest też intrygujący, a to chyba jeszcze ważniejsze. Przyznam szczerze, że gdyby w skupieniu się na nim, nie przeszkadzały mi te wszystkie poboczne motywiki, byłoby naprawdę zacnie. Śmiem twierdzić, że śledziłabym wydarzenia na ekranie z zapartym tchem. Niestety moja uwaga była rozproszona - w jednym momencie skupiała się na całej historii z mordercami, żeby za chwilę uciec od totalnie nieciekawego wątku Przybylska-Żebrowski. Ale biorąc pod uwagę, że motywem przewodnim jest jednak intryga kryminalna, skonstruowana bardzo dobrze - zdecydowanie polepsza to pozycję tego filmu. Obraz jest mocny, główny wątek przemyślany i z tzw. jajem. Jest niezła kulminacja, dość zaskakujące rozwiązanie akcji - poziom uważam, jak na nasze kino, ponad przeciętną. Mimo, że reżyser próbował trochę na sposób amerykański, filozofować, co wychodziło średnio, nie szkodzi to aż tak, jakby się wydawało. Jest bardzo przyzwoicie (no, poza marną końcówką i dość nachalnie narzuconym przesłaniem, ale miałam tu za bardzo nie marudzić).<br />
<br />
Muzyka - momentami odrobinę odstająca od obrazu, jednak niesamowicie dobra. No ale wiadomo, to w końcu Archive. Pod tym względem jest bardzo amerykańsko i wyszło to filmowi na dobre.<br />
<br />
Mimo wszystkich wad, jakie ten film posiada, na rodzimym gruncie jest to dziełko przyzwoite. Ba, niespotykane i intrygujące. Jeśli jednak stawiamy temu filmowi wymagania takie, jak produkcjom hollywoodzkim - spodziewać się możemy jednego wielkiego rozczarowania. To nie jest film z budżetem, jaki miał np. <i>Seven</i> (30 000 000 $), to nie jest też film Finchera ;) Jednak uważam, że ten obraz to jakieś światełko w polskiej kinematografii rozrywkowej. Filmów w takim stylu nam brakuje. Mój tekst jest trochę przewrotny, dużo w nim jechania po <i>Sępie</i>, choć koniec końców, oceniam go na mocne 7/10. Muszę przyznać, że to zabieg celowy - dobrze podejść do tego filmu bez żadnych oczekiwań. Najpierw zróbcie z głowy <i>tabula rasa</i> a potem możecie oglądać. Powinno wyjść nieźle.</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-5829724461042043102013-01-20T16:38:00.001+01:002013-01-21T19:29:48.848+01:00Django (2012)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/fmwcCsS0-YM?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<b>info:</b><br />
Reżyseria: Quentin Tarantino<br />
Scenariusz: Quentin Tarantino<br />
Zdjęcia: Robert Richardson<br />
Produkcja: USA<br />
Polska premiera: 18 stycznia 2013<br />
Tytuł oryginalny: <i>Django Unchained</i><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Zacznę banałem, a co mi tam, czasem trzeba: Tarantino albo się kocha, albo nienawidzi. Niewiele znam osób, które są w tym podziale pomiędzy, choć pewnie ktoś by się znalazł. Moje uczucia do Tarantino są płomienne. Najbardziej chyba za <i>Kill Bill</i>e (szczególnie vol. 2) i za <i>Pulp Fiction</i>, ale to wiadomo. Kocham go również, za co się go na ogół kocha - (niegłupią) rozrywkę totalną oraz lekkość, z jaką działa. Jego filmy to zabawa w czystej postaci, nie tylko dla widza, ale też dla samego reżysera i obsady. Widać tę absolutną swobodę i brak skrępowania, z jaką Tarantino postępuje. Robi to jego filmom bardzo dobrze - ważna jest ta autentyczność i swoboda oraz to, że robi filmy bardziej dla siebie, niż dla widzów. A że gust ma dobry, widzowie też są zadowoleni. A jak się nie podoba, to w... No, to wiadomo gdzie są drzwi. Quentin nie za bardzo się przejmie.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://klient.stopklatka.pl/dat/img/b4fbadede676c96.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="580" src="http://klient.stopklatka.pl/dat/img/b4fbadede676c96.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Django</i> jest kolejnym dzieckiem Tarantino, które tak bardzo chciał spłodzić. Spora już ta gromadka, no i mamy kolejne. Ja na <i>Django</i> nie czekałam z jakąś ogromną niecierpliwością - wiedziałam, że powstanie, jarałam się (jak każdą wiadomością o nowym filmie Tarantino), ale i też trochę obawiałam. Bo podobno western, a ze mną i z westernami jest różnie. Nie tyle co nie lubię, a po prostu nie oglądam, z resztą jak wielu rzeczy, które pewnie powinnam (hm, co do westernów to nie mam pewności, czy jest to konieczne). Choć jeśli mowa o westernach w nowej odsłonie, tutaj sprawa ma się inaczej - choćby takie <i>Prawdziwe męstwo,</i> w reżyserii braci Coen, to istne cudeńko. No ale powiedzmy sobie szczerze, film Quentina z westernem z prawdziwego zdarzenia niewiele ma wspólnego. I dobrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co mamy? Tytułowego bohatera Django (Jamie Foxx) - czarnego niewolnika. Dentystę-łowcę głów (Christoph Waltz), poszukującego ściganych listem gończym morderców i potrzebującego przy tym odrobiny pomocy. Potentata murzyńskiego (inaczej tego nazwać się nie da, poza tym też muszę być trochę w konwencji, nyga!), spędzającego czas na swojej ukochanej farmie o barwnej nazwie Candyland. Lokaja Stephena (Samuel L. Jackson), iście z piekła rodem, oraz piękną murzyńską niewolnicę Broomhildę. Tak z grubsza. Sami powiedzcie jak to brzmi? Jak wszystko spod ręki tego pana.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/56200/56296/g-35.jpg?96028757" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://img.stopklatka.pl/film/56200/56296/g-35.jpg?96028757" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small; text-align: justify;">Dr King Schultz (Christoph Waltz) i Django (Jamie Foxx)</span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Dr King Schultz wraz ze swoim, jakże uprzejmym, koniem Fritzem, przemierza góry i lasy w poszukiwaniu morderców. Znajduje ich, zabija, oddaje ciała i odbiera nagrodę. Proste. Problem pojawia się, gdy nie wie jak ścigani wyglądają. I tutaj z pomocą przychodzi mu Django, a właściwie nie przychodzi sam, bo doktorek najpierw musi go wykupić z rąk nowych właścicieli. Szybko okazuje się, że Schultz nie ma takich samych poglądów na temat niewolnictwa, jak większość białych obywateli Stanów Zjednoczonych, wręcz przeciwnie, szczerze nim gardzi. Django otrzymuje więc wolność, a współpraca z doktorem opiera się na czysto partnerskich zasadach, co wzbudza oburzenie ogółu (kto widział Murzyna na koniu?!). Z resztą tutaj nie tylko dr Schultz będzie potrzebował pomocy, Django także ma swoje sprawy do załatwienia. Przed tym nietypowym duetem staje niełatwe zadanie - odbicie żony Django, Broomhildy, która znajduje się w owianej (wśród niewolników) złą sławą posiadłości Candyland, należącej do tyleż ekscentrycznego, co nikczemnego Calvina Candie. I tutaj się zaczyna.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/56200/56296/g-24.jpg?96028756" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://img.stopklatka.pl/film/56200/56296/g-24.jpg?96028756" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small; text-align: justify;">Calvin Candie (Leonardo DiCaprio)</span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak jest? Nie zaskoczę was. Tarantinowsko, nawet bardzo. Począwszy od tematu - niby poważnego, bo niewolnictwo to nie są żarty (<a href="http://www.filmweb.pl/news/Spike+Lee+zn%C3%B3w+obra%C5%BCa+si%C4%99+na+Quentina+Tarantino-91722" target="_blank">Spike Lee może nam coś o tym powiedzieć</a>), ale jak wiemy dla Q.T. nie ma żadnej świętości (chociaż to nie do końca tak, ale to później), poprzez soundtrack (jak zwykle REWELACYJNY), dobór aktorów (widać, że Tarantino i Christoph Waltz przypadli sobie do gustu), aż po wszystko to, co już w filmie, choćby sceny przemocy i tak zwaną ogólną atmosferę. Duuużo tu Tarantino w Tarantino. Tylko on jeden mógłby porwać się na nie do końca poważną historię o czarnym niewolniku. I tylko jemu zrobienie tego tak jak chciał, mogło zostać wybaczone, ba, docenione i na pewno przez niektórych pokochane.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do tych niektórych zaliczam się i ja. Łykam bez gadania większość rzeczy od Quentina. Pewnie nawet i wszystkie, ale nie chcę wychodzić na psychofankę. Pewne jest jedno, z Tarantino jest jak z McDonaldem - zawsze wiesz, że dostaniesz to samo. Z tą różnicą, że z McDonalda się wyrasta (a przynajmniej ja wyrosłam) a z Quentina, pomimo upływu lat, jakoś niekoniecznie. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że bawię się na jego filmach coraz lepiej. Na <i>Django</i> miałam wielką radochę - z tryskającej krwi, choć tej w porównaniu z takim, dajmy na to, <i>Kill Billem</i>, nie jest przesadnie dużo; z tych detali-smaczków (chociażby umocowany na sprężynie, chybocący się na dachu powozu doktora Schultza, sztuczny ząb) i z całości klimatu ogólnie. Jedyne co mogę zarzucić temu filmowi to fakt, że jest odrobinę za długi. Dosłownie przez chwilę, kiedy akcja zwalnia, mamy trochę niepotrzebnych dłużyzn. To znaczy wiecie, filmy Q.T. nigdy nie były krótkie, więc nie ma co się dziwić. Nie przeszkadza to jakoś drastycznie w odbiorze, ot parę scen można było skrócić bez straty dla filmu. Tyle, koniec czepiania się. <br />
<br />
Nie ulega wątpliwości, że kino Tarantino to, jak już wspomniałam, rozrywka w czystej postaci. Ale rozrywka na poziomie, inteligentna i wielopoziomowa rzekłabym. Poza tym ciężko oprzeć mi się wrażeniu, że w wykreowanym przez Tarantino wszechświecie (bo świat to za mało) obowiązuje alternatywna wersja historii i to jest, na swój sposób, serio. Drugie dno.
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=Zqh6Ap9ldTs" target="_blank">Ameryka od wieków spływała (i dalej spływa) krwią.</a> Najpierw krwią Indian, potem Czarnych, teraz to już wszystkich po kolei. Wymierzenie sprawiedliwości, zemsta, w oczach Tarantino jest jedynym środkiem do osiągnięcia <i>katharsis. </i>I tutaj mamy tę zemstę.
Zamiast biernego godzenia się na uwłaczające niewolnictwo - zabijajmy białych i bierzmy za to pieniądze. I to nic, że nie było tak naprawdę, wykreujmy to sobie i czerpmy satysfakcję. Czy to kogoś obraża (poza Spike'm Lee, ale on nie obejrzy, więc jego nie liczymy)? Bo ja myślę, że dla strony zainteresowanej (czytaj: czarnej części społeczeństwa, przynajmniej amerykańskiego) to całkiem atrakcyjna, żeby nie powiedzieć podniecająca, wizja.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/56200/56296/g-10.jpg?96028756" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://img.stopklatka.pl/film/56200/56296/g-10.jpg?96028756" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;"><span style="text-align: justify;">Stephen</span> (Samuel L. Jackson) i <span style="text-align: justify;">Broomhilda (</span>Kerry Washington)</span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wracając do rzeczy na tym pierwotnym poziomie odbioru: dialogi. Początkowo myślałam, że są gorsze niż w większości innych filmów Tarantino. Teraz zupełnie nie wiem skąd to wrażenie. Pamiętam tych dialogów całą masę, podczas gdy z <i>Bękartów Wojny</i> czy <i>Death Proof </i>nie pamiętam żadnego. I nie jest to winą czasu - po prostu tutaj te dialogi są lepsze. Chociaż, jeśli oczekujecie tych rodem z <i>Pulp Fiction </i>czy <i>Wściekłych psów</i> - bez przesady, to było mistrzostwo a ciężko wciąż być idealnym w każdym calu, prawda? No dobra, Quentin jest blisko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Aktorsko jest genialnie, czyli znów tak, jak było zawsze. Christoph Waltz - absolutny mistrz. Wygrał ten film bezsprzecznie, choć cała reszta obsady jest niedaleko za nim. Pomimo całej mojej niechęci do Leonardo DiCaprio, muszę przyznać, że tutaj sprawdził się naprawdę dobrze. Z pozoru poważny, choć nieco ekscentryczny biznesmen, z czasem okazuje się niezłym pojebem, którego Leo zagrał doskonale. Straszny z niego <i>freak</i>, ale nie przerysowany, jeśli można mówić, że coś w filmach Tarantino jest nieprzerysowane, więc może weźcie poprawkę. Zaraz, co ja mówię. Chyba nikt nie ogląda Quentina tak samo, jak innych filmów? Zakładam więc, że już w momencie kupowania biletów na seans, wzięliście jedną wielką poprawkę. No, w każdym razie powinniście. Wracając do obsady i gry aktorskiej: O Samuelu L. Jacksonie chyba nawet nie muszę wspominać? Jest jak zawsze - czyli rewelacyjnie. Piekielna postać, odegrana idealnie. Nie wiem jak wy, ja się bałam. I trochę też śmiałam. Trochę śmieszno, trochę straszno, czyli to też już znamy (ale nie narzekamy!). Jamie Foxx - początkowo trochę nieśmiało, potem się rozkręca. Może bez wyżyn, nie jest to rola wybitna, ale poprawna. Trzyma poziom. Swój epizodzik ma też sam reżyser, jak się kończy - możecie zgadnąć.<br />
<br />
Kolejna rzecz, która i tutaj się nie zmienia, to świetny soundtrack. W tym wypadku mamy do czynienia nie tylko z ukochanymi przez Quentina kompozytorami, jak Ennio Morricone czy Luis Bacalov oraz hitami prosto z szaf grających na stacjach benzynowych w Teksasie. To film o czarnych, a jaka muzyka, poza jazzem, kojarzy się z czarnymi? Rap. Tarantino o tym wie, więc w soundtracku (który z resztą katuję od 2 dni nieprzerwanie) mamy Ricka Rossa, 2Pac'a i RZA. Całość tworzy genialny miszmasz. Tak wiele Tarantino w Tarantino.<br />
<br />
Po nieco rozczarowującym i nudnawym <i>Death Proof</i> (nie hejtuję absolutnie, bo jak wiecie ja Tarantino biorę w całości), i porządnych <i>Bękartach Wojny</i>, myślę, że mamy powrót do formy. I jeśli <i>Kill BIll</i> vol. 3 jednak powstanie (PROOOOOSZĘ!), to spodziewam się arcydzieła, serio. A póki co jest <i>Django</i>, więc do kin. Tylko pamiętajcie - <i> </i>"The D is silent".<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">źródło zdjęć: <a href="http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=56296" target="_blank">http://www.stopklatka.pl/</a></span></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-51871277169200412632013-01-15T01:18:00.000+01:002013-01-18T14:06:37.513+01:00God hates us all, we all love Hank Moody<div style="text-align: justify;">
W końcu! Hank fucking Moody z powrotem na naszych nie ekranach a monitorach bardziej. Pierwszy odcinek szóstego sezonu jednego z najlepszych i prawdopodobnie najbardziej obrazoburczych i niepoprawnych seriali ostatnich lat (myślę, że to wcale nie na wyrost) 13 stycznia miał swoją premierę w Stanach. Jeśli oglądacie seriale w telewizji (serio? Jest ktoś taki?) to trochę poczekacie, dla wszystkich zaś internetowych oglądaczy (ciii!) nastały czasy tłuste. Nie będę pisała tu o premierowym odcinku, bo możecie sobie obejrzeć sami, pokuszę się jednak na małe podsumowanie przygód ukochanego przez wszystkich pisarza z L.A.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/31700/31726/g-1.jpg?41376511" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="399" src="http://img.stopklatka.pl/film/31700/31726/g-1.jpg?41376511" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hank Moody</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a>Przykładny ojciec, oddany partner, człowiek sukcesu. Hmm. NIE. Hankowi daleko do tego opisu, chociaż przez cały czas uparcie dąży do wyżej wymienionego stanu rzeczy. Zmaga się z wychowywaniem córki i odzyskiwaniem swojej Jedynej Prawdziwej Miłości, będącą jednocześnie matką jego dziecka - Karen. Idzie mu różnie. Przeważnie niezbyt dobrze (tak, to eufemizm), jednak bywają i momenty lepsze. Z tym, że w tych lepszych Moody, nie zawsze ze swojej woli, wpada w kosmiczne tarapaty. A to jakaś panienka (średnio jedna na odcinek, czasem nawet dwie) wskoczy mu do łóżka, a to upije się zupełnie przypadkiem ze swoim najlepszym przyjacielem Charliem, a to szalona-była naćpa go lekami, a to pobije chłopaka swojej córki. No, ciężkie życie ogólnie. Z wychodzeniem z tarapatów radzi sobie całkiem dobrze, choć do końca nie tak, jakby chciał. Raz na wozie, raz pod wozem, jak mówi przysłowie. Zgarniając wszystkie możliwe baty, często niezupełnie zasłużone, próbuje poukładać sobie życie. Jako partner-ojciec i jako pisarz. Jak mówiłam (pisałam właściwie), bywa różnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/31700/31726/g-16.jpg?41377063" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="390" src="http://img.stopklatka.pl/film/31700/31726/g-16.jpg?41377063" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hank i Karen</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie muszę chyba wspominać, że jedną z zalet tego serialu jest genialna rola Davida Duchovnego? No bo jest. Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli. Duchovny i Moody to dla mnie niemal synonimy, nie potrafię odróżnić w świadomości tych dwóch postaci. Z resztą nie tylko on jest tu genialny. Świetna rola (i postać) Evana Handlera, grającego Charilego Runkle. Totalny odjazd, koleś gra bezbłędnie, a cóż, mówiąc delikatnie, jego rola nie należy do łatwych. Kreacje pań nie są gorsze, chociaż główna postać kobieca, Karen, grana przez Nataschę McElhone niewiele ma do zaoferowania. To chyba bardziej wina roli, ponieważ ta nie jest wymagająca. Karen zwykle uśmiecha się, przewracając zalotnie oczami, wścieka na Hanka bądź smuci, ale paleta emocji nie jest specjalnie bogata. Przyznać jednak trzeba, że wygląda wyjątkowo ładnie. Inna sprawa jest z Marcy, ex-żoną Charliego, graną przez Pamelę Adlon. Kokainowa smerfetka (hyhy) jest absolutnym wulkanem, to kobieta-żywioł, wyglądająca przy tym przebosko. Słowem, jest tutaj na co popatrzeć, bo obok głównych postaci przewija się szereg panien z jednorazowych przygód Moodiego. A te zwykle są wyjątkowo atrakcyjne.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/31700/31726/g-3.jpg?41376529" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/31700/31726/g-3.jpg?41376529" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Marcy i Karen</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Hanka, mimo jego nie bardzo ułożonego stylu życia i talentu do ładowania się w kłopoty (a może właśnie dlatego), kocha się miłością absolutną i wieczną. Czego by nie zrobił, wszystko zostanie mu wybaczone. Dziewczyny kochają takich drani, chłopcy chcą nimi być. Bo któż by tak nie chciał? Tłum fanek pchający się do łóżka, totalna wolność i no cóż, powiedzmy sobie szczerze, sława. Bo jako pisarz Moody jest sławny. Z resztą nie tylko z pisania, bo opinia wyprzedza jego samego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale, ale. Nie jest tak kolorowo jakby się mogło wydawać. Chociaż do czynienia mamy ewidentnie z komedią, a humor jest ostry jak brzytwa (brzytwy podobno są ostre, ja właściwie to nie wiem, bo za młoda jestem chyba, by pamiętać, ale jak się nimi goli zarost to muszą) i przy tym inteligentny (no, prawie zawsze) to sedno tkwi gdzie indziej. <i>Californication</i> opowiada nie tylko o seksualnych podbojach wyluzowanego, lubiącego whisky i trawkę, podstarzałego już nieco pisarza. I choć nie jest to na pewno serial dla wszystkich, bo pewien klimat, bardzo hippisowsko-rockowy, albo się lubi albo nie, to jest to coś więcej, niż lekka komedyjka. To serial również o relacjach międzyludzkich, bardzo głębokich, czasem zgubnych, ale na pewno piekielnie mocnych. Może jedzie to banałem, ale tak, miłość jest tutaj wartością bezwzględną i mimo wszelkich kłopotów to ona zawsze gdzieś tam góruje. Miłość nie tylko romantyczna i namiętna, ale także rodzicielska (Hankowi wszak zależy na dobru córki nade wszystko) oraz przyjacielska (cóż on by zrobił bez Charliego?). Skomplikowane relacje, mimo, że wrzucone w nieprawdopodobne (ale czy aż tak?) sytuacje, wydają się dziwnie znane. A nawet jeśli gorące słońce L.A. oślepia was na tyle, że to wszystko wydaje się zupełnie nierzeczywiste, to wciąż jest wzruszające. Może czasem nazbyt ckliwe, jednak to ciągle ten Hank Moody, którego kocha się mimo wszystko. Zarówno wtedy, gdy jest skurwielem jak i kochającym ojcem. Madafakaaa!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
P.S. Trailer pierwszego sezonu w ramach podróży sentymentalnej dla tych, którzy znają i kochają, a w ramach zachęty (lub odwrotnie) dla tych, którzy jeszcze jakimś cudem nie poznali.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/gQ7yaQhXJAI?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-11226319145427196812013-01-11T23:00:00.001+01:002013-01-11T23:17:57.354+01:00Hobbit: Niezwykła podróż (2012)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/nOGsB9dORBg?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<b>info:</b><br />
Reżyseria: Peter Jackson<br />
Scenariusz: Guillermo del Toro, Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens<br />
Muzyka: Howard Shore<br />
Zdjęcia: Andrew Lesnie<br />
Produkcja: Nowa Zelandia, USA<br />
Polska premiera: 25 grudnia 2012<br />
Tytuł oryginalny: <i>The Hobbit: An Unexpected Journey</i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Buszując w głębokich, jak jaskinie Goblinów, odmętach Internetu, pozytywnych recenzji <i>Niezwykłej podróży</i> (Swoją drogą... Seriously? Polskie tłumaczenia jak zawsze wymiatają widzę), znalazłam tyle co przysłowiowy kot napłakał (koty są widocznie bardzo szczęśliwymi istotami). I hmm... Tak, w tym wpisie będzie dużo <i>butthurtu</i>, mojego dla odmiany. Bo, wybaczcie, ale nie pojmuję, jak taki pozytywny, radosny, pełen humoru i akcji film, może zbierać takie internetowe wciry. Aha, czekajcie, chyba wiem. Bo to nie jest <i>Władca Pierścieni</i>! No tak.</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Porównywanie <i>Hobbita</i> do trylogii <i>Władcy Pierścieni</i> jest, w moim przekonaniu, po prostu pomyłką. To zupełnie inna historia, co ważne, bazująca na książce dla dzieci, a więc o zupełnie innym klimacie, w założeniu dużo bardziej przygodowa, mniej patetyczna. I te porównania są chyba największym błędem, jaki popełniają recenzenci, czy w ogóle widzowie, przy ocenianiu najnowszego dzieła Petera Jacksona. <i>Hobbit</i> nie jest filmem złym! Jest inny, mniej na serio. Nie mówię, że jest filmem idealnym, bo nie jest, kilka wątków jest tutaj zupełnie niepotrzebnych (cały wątek Bladego Orka przede wszystkim), ale całość jest niezwykle ujmująca i na pewno, mimo swoich 2 godzin, 49 minut, nie jest nudna (a z takimi zarzutami także się spotkałam - totalnie nie rozumiem).</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/32400/32442/g-18.jpg?89207605" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/32400/32442/g-18.jpg?89207605" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bilbo Baggins</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Hobbit (jako stworzenie) jaki jest każdy widzi. Albo widział. Albo czytał i sobie wyobrażał. Mały, zwinny i szybki (co przez Tolkiena w książkach jest mocno podkreślane), ma owłosione stopy, żyje w przytulnych, pięknie urządzonych (naprawdę pięknie!) norkach, lubi palić fajkę i dobrze zjeść, toteż jego spiżarnia zawsze wypełniona jest po brzegi najróżniejszymi pysznościami. Chyba, że w zupełnie niezapowiedziane odwiedziny, wpada 13 wygłodniałych krasnoludów (a hobbici, chociaż lubią gości, nie lubią wizyt niezaanonsowanych). Wtedy ze spiżarni znikają, dość szybko wszystkie smakołyki. Tak to właśnie zaczyna się przygoda, w którą, trochę wbrew swojej woli, wciągnięty zostaje Bilbo Baggins - stateczny i szanowany hobbit z Shire, w którego to żyłach jednak płynie również krew przygodolubnego ludu Tuków. I właśnie to tukowe pochodzenie bierze w małym, ale bardzo dzielnym hobbicie górę. Bilbo decyduje się wziąć udział w przygodzie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Jak już pisałam film jest długi, Peter Jackson lubuje się w długaśnych historiach (reżyserska wersja <i>Powrotu Króla</i> to chyba lider w tejże kategorii), aczkolwiek nie ujmuje mu to w niczym. Tzn. filmowi, nie Peterowi Jacksonowi, chociaż jemu też nie ujmuje to, że lubi kręcić długie filmy. Kiedy mija początkowe 30 minut, a gromada krasnoludów wraz z Gandalfem i Bilbem na dobre wyrusza z Shire, napotykając na swej drodze przeróżne przeciwności, akcja zaczyna pędzić jak szalona, niemal do samego końca. Tempo jest zawrotne, film rozwija się niesamowicie dynamicznie, a rzeczona akcja zwalnia jedynie na chwilę, w trakcie spotkania Bilba z Gollumem. Swoją drogą, to chyba najlepsza scena w filmie, ale o tym za chwilę. Wszelkie zarzuty pod tytułem "bo ten film jest za dłuuuugiii i ciągnie się jak krówka mordoklejkaaaa" uważam za bezzasadne. Serio - ten film was nudził? Wszystko, ale nie nuda. Poważnie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Wątki do wywalenia? Blady Ork vel. Azog. Nie pamiętam tego motywu z książki, którą czytałam bardzo dawno temu i przy czytaniu kolejnym, poseansowym, które trwa nadal, też jeszcze nie dotarłam do żadnej wzmianki. <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Azog" target="_blank">Wikipedia mówi swoje</a>, a mówi podobnie jak jest w filmie ale kto ją tam wie. Jak doczytam to zweryfikuję, faktem jednak jest że Azog na pewno oryginalnie nie pojawia się w tych wydarzeniach, w których miało to miejsce w filmie. Cała ta postać wykreowana jest na typowo hollywoodzki czarny charakter, bezsprzecznie zły (a więc przerażająco brzydki, no ale kiedy to orkowie byli ładni..?), żądny krwawej zemsty i bardzo zdesperowany. Blady Ork jest postacią wyjątkowo schematyczną, bezlitosny przywódca-osiłek, w dodatku ze sztuczną ręką, za wszelką cenę próbujący dopaść "krasnoludzkie ścierwo". Momentami jest żenująco.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Podobnie jest z Radagastem Burym, przedstawionym jako zwariowany starzec, któremu pomieszało się w głowie od grzybków (o czym mówi Saurman - też niezbyt wyszukany to żart). Niby element humorystyczny, ale wypadający dość słabo, choć momentami czarodziej jest całkiem pocieszny (scena z biednym jeżykiem). Tutaj temat został nieco spartaczony, ale widmo nadciągającego zła, które dostrzega mag, jest dużo bardziej wyraźne niż w książce, co z jednej strony wychodzi na plus, ponieważ będzie miało swoją kontynuację w dalszych częściach serii, a z drugiej jest kolejnym, bardzo hollywoodzkim zabiegiem. Pozostaje liczyć na to, że całość wątku zostanie dobrze poprowadzona w kolejnych dwóch filmach.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Ale dość już tego narzekania. Krasnoludy są za to rewelacyjne! Niektóre dostojne, inne bardziej nieokrzesane, wszystkie razem natomiast stanowią niezwykle wesołą gromadę. Każdy jest inny i absolutnie nie zgadzam się z wszystkimi opiniami w rodzaju "oni wszyscy są tacy sami, nie da się ich odróżnić!". Jak się nie da, jak da! Każdy ma coś charakterystycznego, choćby jedną cechę (nie tylko fizyczną), która odróżnia go od pozostałych. A że postaci nie zostały w żaden sposób "pogłębione" w warstwie psychologicznej? W książce też nie są. I może lepiej, że Jackson nie brał się za rozwijanie tego wątku - istnieje ryzyko, że wyszłoby jak z Bladym Orkiem i Radagastem, czyli niezbyt dobrze. Mnie i tak ujęły w tej swojej prostocie już od pierwszych minut, a już zupełnie podczas <a href="http://www.youtube.com/watch?v=m5BETb-hLgA" target="_blank">śpiewania swojej pieśni</a>. Absolutny geniusz uważam. Że nie wspomnę o niewątpliwym uroku Thorina i Killiego.</div>
<div style="text-align: center;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="390" src="http://img.stopklatka.pl/film/32400/32442/g-7.jpg?70899321" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="600" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bilbo z krasnoludami</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://heirsofdurin.files.wordpress.com/2012/02/thcc_thorin_02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="450" src="http://heirsofdurin.files.wordpress.com/2012/02/thcc_thorin_02.jpg" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Thorin Dębowa Tarcza</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://heirsofdurin.files.wordpress.com/2012/02/thcc_kili_03.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="450" src="http://heirsofdurin.files.wordpress.com/2012/02/thcc_kili_03.jpg" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krasnolud Kili</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Kolejną perełką jest Bilbo. Zarówno jako postać, jak i aktorsko. Martin Freeman w tej roli to strzał w dziesiątkę, jakby urodził się, by być hobbitem. Jest niesamowicie uroczy i żywcem wyjęty z powieści, 200% hobbita w hobbicie, trzeba mu to przyznać. Z resztą sama postać jest rewelacyjna, Bilbo nie ma nic wspólnego ze swoim krewnym, Frodem. Frodo, wiecznie strapiony (choć ma ku temu powód), udręczony i z cielęcymi oczyma (zagrany, swoją drogą, przez Elijah Wooda również doskonale) nie wzbudza sympatii, nie przypomina też tego dzielnego niziołka z rodu Bagginsów, jakim był Bilbo. No właśnie, z kolei nasz hobbit jest arcymężny (choć z początku sam o swojej odwadze nieprzekonany), bardzo waleczny a przy tym niesamowicie ujmujący. Pośród, mrukliwych niekiedy, krasnoludów, jest takim pociesznym promyczkiem, choć i jemu zdarza się zamarudzić (scena w jaskini w górach). Totalnym majstersztykiem zaś jest scena z Gollumem, o której już napomknęłam, choć tutaj zasługa leży bardziej po stronie Golluma właśnie. Gra w zagadki jest najlepszą sceną filmu, mimika Golluma rozwala na łopatki. Rewelka.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://24.media.tumblr.com/aeb9d5bfcfd19de5ac225cda12f8fcde/tumblr_mgbharwIdH1qej1qro3_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="250" src="http://24.media.tumblr.com/aeb9d5bfcfd19de5ac225cda12f8fcde/tumblr_mgbharwIdH1qej1qro3_500.gif" width="600" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gollum</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Nie wiem czy mogę wypowiadać się na temat strony wizualnej <i>Hobbita</i>. Wersja, na którą poszłam, to te nieszczęsne 48 FPS. I był to duży błąd. Obraz jest piekielnie nienaturalny, szczególnie przez pierwsze 30 minut filmu. Razi szczególnie w przypadku scen bardzo dynamicznych, całość wygląda wtedy jak oglądanie filmu na przyspieszeniu. Strona wizualna słabo prezentuje się również w scenie, gdy Smaug nadlatuje nad Samotną Górę i atakuje krasnoludzkie miasto - sceny kręcone z perspektywy smoka wyglądają tandetnie, raczej jak niskobudżetowy mock dokument niż hollywoodzka superprodukcja. Stawiam, że wszystkie te niedociągnięcia to wina tej a nie innej wersji, mam nadzieję jednak poprawić swoje wrażenia przy oglądaniu wersji klasycznej, 24 FPS i w 2d.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<i>Hobbit: Niezwykła podróż</i>, mimo swoich (nielicznych) wad jest filmem niezwykłym, szczególnie na tle ostatnich produkcji. Bardzo wyczekiwany nie rozczarował, ba rozbudził apetyt na więcej. Po spędzonych na seansie prawie 3 godzinach, byłam zaskoczona jego końcem (w sensie, że tak szybko!) - mogłabym oglądać go dalej i dalej. Świat wykreowany przez Tolkiena i cudownie przedstawiony przez Jacksona jest niesamowity i unikatowy. I jedną z lepszych rzeczy, którą można zrobić w mroźny, śnieżny i pozbawiony słońca zimowy wieczór, to wybrać się na <i>Hobbita </i>i odbyć wraz z nim tą niezwykłą podróż. Do kin zatem!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/iHjgKLGVTjI?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;">źródło zdjęć: <a href="http://www.stopklatka.pl/">http://www.stopklatka.pl/</a> i <a href="http://thorinoakenshield.net/">http://thorinoakenshield.net/</a></span></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-30444943901628742632013-01-11T15:19:00.001+01:002013-01-21T00:07:13.549+01:00Wind of changeeeee!<div style="text-align: justify;">
Kilka ogłoszeń duszpasterskich. Po pierwsze primo, wygląd blogaska zmienił się drastycznie (jakbyście nie zauważyli). Spowodowane jest to: kwestią numer 1 pod tytułem: kobieta zmienną jest (chociaż ja nie wiem do końca czy to aby na pewno tak działa, bo jak mam swoje ulubione buty to mogę w nich chodzić do końca świata. Albo jedzenie, ale wtedy to już nie chodzić a jeść), kwestią numer 2, a mianowicie, tamten szablon było po prostu mało czytelny, nie mówiąc już o tym, że (pomimo całej mojej miłości do różów i fioletów, w końcu jestem słodka jak wata cukrowa) dość infantylny i niepoważny. Wiecie, zmieniam swój wizerunek, jak ten pan na J, z nazwiskiem na K, niedługo zapewne zobaczycie w Pudelku moje zdjęcia ze szczeniaczkami i małymi dziećmi. A wtedy czeka mnie absolutna sława! No ale to później, później.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po drugie primo (cytując <a href="http://youtu.be/pIi-QFZd7fA" target="_blank">klasyka</a>) nadszedł ten wiekopomny dzień, w którym <a href="http://www.facebook.com/pages/United-States-of-Sugar/194376030705913" target="_blank">zdecydowałam się w końcu założyć tzw. fan page</a> (dopiszcie to do kolekcji znielubianych przeze mnie słów) na najlepszym portalu społecznościowym świata, jakim jest Facebook. Na razie tam pusto, ale dajcie mi trochę czasu, muszę obeznać się z tym narzędziem szatana. No ale wiadomo, zachęcam do lubienia i do zachęcania innych do lubienia też.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po trzecie primo ultimo (jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć też i B, prawda?) biorę sobie udział w <a href="http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/united-states-of-sugar,2t9,blog.html" target="_blank">konkursie Blog Roku 2012</a>, co z resztą widać (podobnie jak moją obecność na fejsbuku) po prawej stronie. Na razie trwają zgłoszenia, zaś od 24 stycznia, będziecie mogli pokazać jak bardzo mnie lubicie, wysyłając SMS z głosem na mój blog. Jak już mówiłam, czeka mnie sława, pieniądze, nagie kelnerki roznoszące drinki i takie takie, chyba mi tego nie odmówicie? Wiadomo, wygrywanie jest fajne, nauczyłam się tego od <a href="http://kototonia.blogspot.com/" target="_blank">Kota</a>, a żeby wygrać trzeba grać, jak mówi reklama Lotto. Także słuchając rad starszych i mądrzejszych, kandyduję sobie w kategorii "Literacke i kulturalne", bo przecież zawsze fajnie zobaczyć gdzieś link do swojego bloga, nawet na szarym końcu listy blogów udział biorących.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To by było na tyle, ale widzicie, obiecałam nowości i istnieją! Stay tuned w dalszym ciągu.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
P.S. Coby się odnieść trochę jeszcze do tytułu notki :) :<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='600' height='380' src='https://www.youtube.com/embed/5KcRl1p2waM?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-40275050875933676152013-01-06T15:05:00.004+01:002013-01-21T00:06:51.594+01:00Klasycznie spóźniona: Scarface (1983)<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Postanowiłam trochę bardziej pochylić się nad swoim, nieco zaniedbywanym dzieckiem, jakim jest ten oto blogasek. Z tej okazji planuję wprowadzić kilka absolutnie genialnych nowości, zapewne aż drżycie z niecierpliwości. Po pierwsze: będą serie tematyczne, tak tak, wszechświat potrzebuje czasem by okiełznać chaos. Nie wiem jeszcze jakie, wyjdzie w praniu wraz z moim oglądaniem filmów. Mogę wam na razie przedstawić tę dzisiejszą: Klasycznie spóźniona. Już tłumaczę ten enigmatyczny tytuł - będą to filmy, które każdy <a href="http://www.youtube.com/playlist?list=PL5B9B59D1119D6606" target="_blank">ogarnięty człowiek</a> powinien obejrzeć już dawno temu, a nie zrobił tego do tej pory. Tak jak ja. Nadrabiam absolutnie klasyczne zaległości, bo aż mi wstyd czasem. A że zawsze się spóźniam... No, sami rozumiecie. Zaległości jest dużo, więc szykujcie się na czytanie o tym, co zapewne wszyscy widzieliście. Na razie tyle, ale niespodzianek będzie więcej. Stay tuned. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/7pQQHnqBa2E?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<b>info:</b><br />
Reżyseria: Brian De Palma <br />
Scenariusz: Ben Hecht, Howard Hawks, Oliver Stone<br />
Muzyka: Giorgio Moroder<br />
Zdjęcia: John A. Alonzo<br />
Produkcja: USA<br />
Premiera: 1 grudnia 1983<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wiadomo, że ciężko jest pisać o klasykach, bo wszystko już zostało napisane. Nic odkrywczego się raczej nie doda. Wszyscy już zapewne wiedzą (a jak nie, to wstydźcie się), że film Briana De Palmy jest odnowioną wersją (remake'iem tzw., ale nie przepadam za tym słowem) kryminału z 1932 roku, pod tym samym tytułem. Klasyka w klasyce, incepcja pełną gębą. Tony Montana, Kubańczyk, ucieka z tej wyspy wszelkiego dostatku, aby rozpocząć swój <i>american dream</i>. Życie weryfikuje jego nadzieje, nie jest tak łatwo jakby się mogło wydawać. Może zmywać naczynia w ulicznym bistro albo wziąć się za poważniejsze interesy. A że nie jest z natury biznesmenem, po władzę sięga raczej siłą, niż słowem. Od drobnego rzezimieszka do nieustraszonego bossa - taka jest właśnie historia Tonego Montany. A potem to już tylko równia pochyła w dół.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.stopklatka.pl/film/01900/01901/g-29.jpg?56725834" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://img.stopklatka.pl/film/01900/01901/g-29.jpg?56725834" width="540" /></a></div>
<a name='more'></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Rzeczywistość filmowa jest zanurzona w latach '80 do granic. Klimat nie do zdarcia, plaże Miami, hawajskie koszule, hity disco. A w tym wszystkim niezłe rozpierduchy, jak przystało na film gangsterski. Krwawe masakry, w świetle upalnego słońca Florydy wypadają wyjątkowo brutalnie, ale też groteskowo. Ta granica między kiczem, a okrutną rzeczywistością jest cienka, jednak kontrast służy tu jako bufor. Jest jeszcze gorzej, jeszcze paskudniej - ludzie opalają się i tańczą, a obok, jak muchy, padają kolejne ciała, bryzga krew, świszczą kule. No niewesoło, przyznacie sami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A najlepszy w tym wszystkim jest oczywiście Al Pacino. No ale to wiadomo przecież! Tony Montana, z drobnego, chciwego opryszka, robi się jeszcze bardziej chciwym i bezwzględnym skurwysynem. Zdobywając coraz większe wpływy, zaczyna ćpać koks w ilościach tak wielkich, jak jego strach. Pełen obaw, popadając w paranoję, powoli traci to, po co szedł po trupach. Jego władza słabnie, odchodzi od niego kobieta, którą kochał najbardziej, odchodzi siostra i przyjaciel. Pacino doskonale ukazał swoją grą te meandry psychiki głównego bohatera, jego nieposkromiony temperament i wyniszczającą wszystko chęć osiągnięcia władzy absolutnej. Chociaż nie jest to zdecydowanie bohater pozytywny, nie sposób nie być po jego stronie. Mimo swojej nieobliczalności wzbudza sympatię - przecież to rodzina jest dla niego wartością najważniejszą, a to znaczy, że ma serce. Charyzma postaci, którą wykreował Pacino (a także samego aktora) jest niesamowicie przyciągająca. Montana, mimo, że jego świat niszczeje, nie potrafi zawrócić z drogi, którą obrał. Brnie w całą sytuację coraz bardziej, nie do końca zdając sobie sprawę z konsekwencji. Straszny to upadek z samego szczytu, nie ma co. Do końca jednak mamy nadzieję, że podniesie się i wykaraska. Tak się jednak nie dzieje - koniec jest absolutny i nieodwracalny.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.stopklatka.pl/film/01900/01901/g-26.jpg?56725834" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://img.stopklatka.pl/film/01900/01901/g-26.jpg?56725834" width="540" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Scarface</i> dużo wniósł do popkultury. Soundtrack do filmu użyty był także w grze GTA 3, rezydencja Montany niemal żywcem przeniesiona została do GTA Vice City, nie mówiąc już o tysiącu memów z Tonym wciągającym kokainę oraz drugim tysiącu rapowych kawałków, których bohaterem jest nasz gangster. W końcu to gangsta rap.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Napisałabym, że nie polecam oglądania, jeśli macie zły nastrój, co mi ostatnio zdarza się nieustannie (pozdrawiam zimę, nowy rok z 13 w numerku, słabą pogodę - specjalne podziękowania dla was). Mimo jego genialności, świetnie oddanego klimatu i przede wszystkim doskonałej gry aktorskiej, poczujecie się tylko gorzej. No, ale właściwie, czego nie robi się, by obcować z doskonałością? Wszak nieczęsto się to zdarza. Obcujcie więc, bez względu na nastrój. I pamiętajcie: <i>the world is yours</i>. Dopóki nie jest.</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-85605615011812371032012-12-30T14:26:00.002+01:002012-12-30T15:26:39.103+01:00Moonrise Kingdom (2012)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://3.gvt0.com/vi/7N8wkVA4_8s/0.jpg" height="360" width="540"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/7N8wkVA4_8s&fs=1&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="540" height="360" src="http://www.youtube.com/v/7N8wkVA4_8s&fs=1&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />
<b>info:</b><br />
Reżyseria: Wes Anderson<br />
Scenariusz: Wes Anderson, Roman Coppola<br />
Muzyka: Alexandre Desplat <br />
Zdjęcia: Robert D. Yeoman<br />
Produkcja: USA<br />
Polska premiera: 30 listopada 2012<br />
Tytuł polski: <i>Kochankowie z księżyca</i><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Już wiem, że moje życie było uboższe. O Wesa Andersona - o pastelowe kolory, piękne kadry i całą tą niepoważną-poważność. Biję się w pierś. Chociaż moje podejście numer jeden do tego pana, pod tytułem <i>Podwodne życie ze Stevem Zissou </i>było średnie, postanowiłam się zrehabilitować. Z pomocą przyszedł mi <i>Hotel Chevalier</i>, rewelacyjny krótki metraż. Kropkę nad "i" postawił <i>Moonrise Kingdom</i> - przepadłam. Głównie w formie. W końcu kino to przyjemność dla oka.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Moonrise Kingdom </i>to opowieść o bardzo dorosłych dzieciach - ekscentrycznych dziwakach i ich równie nieogarniętych rodzicach. Opowieść wielce urzekająca, bardzo urokliwa i no cóż, niezwykła. Również fabularnie. W wielu miejscach nasuwają mi się porównania do <i><a href="http://unitedstatesofsugar.blogspot.com/2012/04/submarine-2010.html" target="_blank">Submarine</a></i>, jednak u Andersona bohaterowie są dużo bardziej przekonywujący, mniej wydumani i hipsterscy. Poza tym tutaj ta kolorowa, ładna do granic, wypieszczona stylistyka (która w <i>Submarine</i> bardzo psuła odbiór) jest jak najbardziej na miejscu. Wszystko się zgrywa - treść dobrze koresponduje z formą. Wszyscy są zadowoleni.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.stopklatka.pl/film/57100/57106/g-20.jpg?72895713" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://img.stopklatka.pl/film/57100/57106/g-20.jpg?72895713" width="540" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a>Sam, nastoletni skaut i Suzy, zbuntowana nastolatka ewidentnie wpadają sobie w oko już przy pierwszym spotkaniu, w dość niezwykłych, swoją drogą, okolicznościach. Ona w stroju kruka, bierze udział w przedstawieniu. On, zafascynowany, nie może oderwać od niej wzroku. Bez zbędnych słów wymieniają się adresami i rozpoczynają bardzo konkretną korespondencję (genialna scena). Po rocznej wymianie listów postanawiają uciec - Suzy od irytujących, niepoważnych rodziców, Sam z obozu skautów, na którym spędza wakacje. W pościg za nimi rusza drużynowy a wraz z nim zaniepokojeni rodzice, policjant i pani z opieki społecznej.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://l.yimg.com/bt/api/res/1.2/E9A3t0OPDZP7l6UbYohSeA--/YXBwaWQ9eW5ld3M7Zmk9aW5zZXQ7aD0zODA7cT04NTt3PTYzMA--/http://l.yimg.com/os/251/2012/05/16/8C41-FP-00009-R-jpg_214534.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://l.yimg.com/bt/api/res/1.2/E9A3t0OPDZP7l6UbYohSeA--/YXBwaWQ9eW5ld3M7Zmk9aW5zZXQ7aD0zODA7cT04NTt3PTYzMA--/http://l.yimg.com/os/251/2012/05/16/8C41-FP-00009-R-jpg_214534.jpg" width="540" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Historię obserwujemy w niesamowicie pięknej oprawie - niczym doskonale skonstruowany teatr lalek. Trochę z oddalenia, to prawda, jednak na tyle blisko, by bohaterów móc poznać i polubić. Całe ich zakochanie i wielce romantyczna ucieczka wzbudzają ogromne wzruszenie - któż by tak nie chciał za małolata uciec od irytujących starych i trochę pobiwakować? No ja bym chciała. Dzieciaki, niby dzieciaki a jednak bardzo dojrzałe. Nie przemądrzałe, a po prostu mądre, szczególnie w zestawieniu z niezbyt rozsądnie postępującymi dorosłymi. Nie da się nie lubić. Sama historia nie tylko wzruszająca, ale również zwyczajnie interesująca, jak to się mówi, wciągająca ogromnie.<br />
<br />
No ale nie oszukujmy się. U Wesa Andersona chodziło zawsze o to, by było ładnie. No i jest, bez dwóch zdań. Mamy ciepłe kolory, czasem nawet odcienie sepii, barwy cieszą oko niezmiernie. Mamy piękne, dopracowane do perfekcji kadry. Mamy idealną, wypieszczoną scenografię - każdy przedmiot jest absolutnym fetyszem, czymś magicznym i widać, że reżyser traktuje te przedmioty z wielką czcią. I ta wizualność gra tutaj pierwsze skrzypce co nie jest absolutnie wadą! Dobrze to się łączy, dobrze pasuje do samej historii, barwy podkreślają bajkowość historii, dodają niesamowitego uroku, wyczulają. Sztuczność świata filmowanego i pedantyczność, z jaką reżyser go tworzy jest widoczna ale w niczym ta umowność nie przeszkadza. Z pełnym przekonaniem ładujemy się w tę konwencję, przyjmujemy zaproszenie do świata Wesa, gdzie zasada "patrz ale nie dotykaj" wcale nas nie wkurza. Jesteśmy jak dzieci w sklepie z zabawkami, ale takim ogromnym, że aż w szoku nie wiemy co powiedzieć - tyle tutaj tej piękności. Pochwała reżysera dla formy jest czymś niezwykle magicznym, jest to pochwała absolutna i wszechogarniająca. Jednak, co najważniejsze, forma pozwala treści świetnie funkcjonować i rozwijać się bez straty. Taka tam, filmowa symbioza.<br />
<br />
To taka trochę bajka-niebajka, poważnie-niepoważna, bardzo urokliwa i ze świetną obsadą. Groteskowa, przerysowana ale bardzo uporządkowana. I bardzo, ale to bardzo romantyczna, na swój sposób. I jeśli wam się podobało to nic złego. Nie wierzcie w te filmwebowe opinie, że spadliście z drugiego piętra. A nawet jeśli? Bardzo przyjemny to był lot i życzę więcej takich filmowych "spadań".<br />
<div style="text-align: center;">
<img border="0" height="420" src="http://l3.yimg.com/bt/api/res/1.2/IfzvoBvBfzsMH8KgB66zzg--/YXBwaWQ9eW5ld3M7Zmk9aW5zZXQ7aD01MDQ7cT04NTt3PTYzMA--/http://l.yimg.com/os/251/2012/04/05/MOOOB-13-FIN-040212-jpg_162333.jpg" width="540" /></div>
</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-64940454798508812182012-12-24T15:59:00.000+01:002015-01-13T20:20:18.108+01:00Wesołości, filmowości!Przyszedł ten dzień, jakże ciepły choć grudniowy. Tak tak, wczoraj było -12 na termometrze, dziś +4! I podobno składanie życzeń z okazji Bożego Narodzenia jest politycznie niepoprawne, więc ja życzę wam nie tylko Wesołych Świąt, jak to zwykle się życzy, ale wiecznych powodów do radości i uśmiechu, dużo Miłości (do kogo i od kogo tam tylko pragniecie, nie tylko od święta) i też zdrówka, bo chorować w Wigilię, Chanukę czy inne wolne to najgorzej! Szczęścia nie życzę, bo to do nas należy czy je mamy czy nie, więc jak się najecie pierogów i karpia i barszczyku z uszkami (mniam) to do roboty! A na razie do stołu, a potem do prezentów, a jak nie obchodzicie to miłego lenienia się. Aha! I najważniejsze - miliarda dobrych filmów i czasu, by je oglądać!<br />
<br />
Najlepszości życzę ja, cukrowa wata Marcela.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xaf1/v/t1.0-9/314646_529125490438747_1071058280_n.jpg?oh=c882bccaf3507e5c098aaf31500d298f&oe=5567FC73&__gda__=1432748450_5f071a767a20dc9cbb0a5cd1203d5f9b" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xaf1/v/t1.0-9/314646_529125490438747_1071058280_n.jpg?oh=c882bccaf3507e5c098aaf31500d298f&oe=5567FC73&__gda__=1432748450_5f071a767a20dc9cbb0a5cd1203d5f9b" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
P.S. Przepraszam za adult content ;)<br />
<br />cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-15585036538673676402012-12-14T22:23:00.002+01:002012-12-14T22:27:55.951+01:00Pokłosie (2012)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/w8uh9ZWimbw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<b>info:</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: Władysław Pasikowski</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Władysław Pasikowski<br />
Muzyka: Jan Duszyński</div>
Zdjęcia: Paweł Edelman<br />
Produkcja: Polska<br />
Polska premiera: 9 listopada 2012<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Zwykłam zaczynać wszystkie notki od jakiejś wielce istotnej uwagi, dziś nie obędzie się bez tego. Nie oglądam polskiego kina, taka ze mnie patriotka (i jeszcze lubię Marię Peszek, spłonę na stosie). Tak, jestem uprzedzona, wychodzę z założenia, że Polacy robią kino albo szkolno-lekturowe, albo historyczne (to się wiąże) z wyróżnieniem filmów pseudo-kostiumowych, wojennych i PRL-owskich plus głupie komedie romantyczne. Wybaczcie, ale taki to właśnie obraz kreuje się po pobieżnym przestudiowaniu repertuaru kinowego filmów rodzimych. Dodajcie do tego filmy o patologicznych rodzinach z Warszawskiej Pragi, ewentualnie Śląska albo zapyziałego wschodu. Rzadko znajduję przyjemność w oglądaniu szarej, brudnej, pozbawionej nadziei, polskiej rzeczywistości, wystarczy, że dostatecznie często widzę taką całkiem na żywo. No ale mieliśmy studencką wycieczkę. Tak tak, fajni studenci z fajnego kulturoznawstwa chodzą z fajnymi wykładowcami na fajne wycieczki do kina, nie myślcie sobie. No i padło na <em>Pokłosie</em> i myślę sobie: "W końcu obejrzę sobie jakiś polski film, bo aż wstyd rozmawiać ze znajomymi przecież". Plus kontrowersyjny, prawa strona ma mocny butthurt, to tym bardziej muszę obejrzeć, więc złożyło się nieźle. I, mimo wielu (oczywistych) zarzutów, jakie padły pod adresem tego dzieła zaraz po seansie, ja wyszłam zadowolona (możliwe, że to słowo niekoniecznie tu pasuje), choć jeśli traktować ten film jako zachętę do oglądania polskich filmów, to chyba nadal źle trafiłam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.stopklatka.pl/film/57900/57977/g-1.jpg?85056736" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/57900/57977/g-1.jpg?85056736" width="540" /></a></div>
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli posłuchać głosów ludu, tematycznie mamy do czynienia z "filmem o żydach", czyli Polska na 100%. Dorzućmy do tego kontrowersje, trudności wielkie w powstawaniu filmu itp itd, to się zrobi niezłe zamieszanie i narodowa spina w gratisie. No ale co do tematu to wcale nie jest tak prosto, jakby się mogło wydawać. Film nie jest o Żydach, nie jest też o Jedwabnem (o czym wielu recenzentów zdaje się zapominać), choć nawiązania są oczywiste. Jednak jasne jest, że Pasikowski nie chciał zrobić filmu historycznego i z pewnością go nie zrobił. Wiele osób odbiera to jako minus, a to i tak delikatnie powiedziane. Ten brak historycznej autentyczności to główny zarzut, jaki temu filmowi się stawia. Ale hej, co jest złego w opowiedzeniu fikcyjnej historii, "opartej na faktach" (autentycznych w dodatku, hehe)? Amerykanie robią to ciągle i wychodzą na tym rewelacyjnie (no, czasem nie). I właśnie ten film jest bardzo amerykański, mimo, że w polskiej mentalności zanurzony i to chyba jest to co nam, Polakom-widzom, (w większości przypadków) nie odpowiada. Bo jak można mówić o Żydach z użyciem fikcji, nawiązującej do prawdziwych wydarzeń? Przecież Żydzi istnieli naprawdę! I Polacy tym bardziej! I my wcale nie jesteśmy tacy! I to tak nie było! Pokażcie jak było naprawdę! CHCEMY PRAWDY!!! Itd. Uff. A czy Pasikowskiemu chodzi o "Prawdę"? A co to, do cholery, jest ta "Prawda", którą Polacy jako naród tak upodobali sobie przywoływać? No przecież, że nie ma jednej i jedynej. Pominę rozważania filozoficzne, ale umówmy się - film nie jest i nie ma być obiektywny, film nie jest nośnikiem żadnej prawdy. Kino opowiada historię. Nie Historię, przez wielkie H, chodzi o film jako opowiadanie, opowieść, <i>story</i>, jakkolwiek chcecie. Jak chcemy sobie pooglądać jak było naprawdę to poczytajmy książki historyczne, bo nawet z filmami dokumentalnymi różnie bywa. Z resztą każde ludzkie podanie będzie charakteryzowało się skrzywieniem rzeczywistości, to wydaje się być oczywiste. I w przypadku <em>Pokłosia</em> trzeba brać na to poprawkę - to fikcyjna historia, opowiadająca o fikcyjnej zbrodni i fikcyjnych bohaterach. Secundo - to film, w moim głębokim przekonaniu, właśnie o tragedii dwóch głównych bohaterów, a nie o Żydach i Polakach w ogóle.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.stopklatka.pl/film/57900/57977/g-18.jpg?91392243" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/57900/57977/g-18.jpg?91392243" width="540" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Mamy rzeczonych bohaterów - dwóch braci. Starszy z nich, Franciszek Kalina wraca po dwudziestu latach emigracji do rodzimej wsi. Sytuacja, którą zastaje nie jest wesoła, szybko odkrywa, że jego brat, Józek, popadł w niełaskę mieszkańców wsi. Niechęć wynika z jego nietypowego zamiłowania do zbierania po wsi żydowskich macew i ustawianiu ich na własnym polu. Cel jaki mu przyświeca jest szlachetny - chce uratować zhańbioną pamięć o tych, których nazwiska wyryte są na płytach nagrobnych. Józek nie wie czemu to robi. "Tyle rzeczy jest nie w porządku na tym świecie ale jakoś z tym żyjemy, bo inaczej się nie da. Ale ja sobie myślę, że są rzeczy bardziej nie w porządku niż inne" - mówi bratu. Jednak w mieszkańcach postawa Józka, nie wiedzieć czemu, wzbudza ewidentną wrogość. Oskarżony został między innymi o niszczenie drogi - zerwał nawierzchnię, ponieważ wyłożona była macewami. Franek, początkowo rzucający wyświechtane, zasłyszane w chicagowskiej polonii, antysemickie odzywki, z czasem pomaga bratu, bo przecież nie można inaczej, "w końcu to też byli ludzie". Całości towarzyszy zagęszczająca się atmosfera, z każdą minutą czuć nadchodzącą tragedię. I choć ta faktycznie nastąpiła lata temu, odkryta w końcu przez braci, prowadzi do kolejnej. Bo okaże się, że warto najpierw poszukać we własnym domu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.stopklatka.pl/film/57900/57977/g-27.jpg?91392244" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/57900/57977/g-27.jpg?91392244" width="540" /></a></div>
Zgadzam się, że film pełen jest uproszczeń. Jednak ten jednowymiarowy i łopatologiczny momentami przekaz ma w sobie coś głęboko poruszającego. Niepokój, narastające napięcie czuje się całym sobą i czeka na najgorsze, które musi nastąpić. Moment odkrycia prawdy jest wyjątkowo brutalny, wykrzyczany w gniewie - scena trwa długo i mocno ryje w głowie. Dla niektórych pewnie za mocno, może to rzeczywiście zbyt nachalne. Ale jestem pewna, że są osoby, który taki przekaz docenią, do których trafi. Finał jest jeszcze bardziej tragiczny, tutaj kumuluje się cała brutalność <i>Pokłosia</i>. I chyba tutaj też przekroczono cienką granicę - jest wstrząsająco, ale zbyt groteskowo, żeby traktować tę scenę z należytą powagą. Chciałoby się by została niedopowiedziana, jednak drzwi otwarto do końca. Szkoda, bo nie tylko osłabiło to przekaz, ale wrzuciło Pasikowskiego do worka reżyserów szokujących (o ile istnieje taki w Polsce, ja się nie znam, to nie wiem), żeby nie powiedzieć emanujących niepotrzebną brutalnością. Jednak mimo przekroczenia tej granicy, mimo uproszczeń, całkowitego podziału na białe i czarne <i>Pokłosie </i>to film dobry i mocno dający do myślenia. Choć również dający widzowi po głowie, czasem za mocno. W mojej opinii, do lepszego odbioru ważne jest traktowanie tego obrazu jako thrillera, jakby z resztą życzył sobie tego reżyser, nie jako filmu historycznego. Dla mnie <i>Pokłosie</i> nie jest o nienawiści Polaków do Żydów, a przede wszystkim, o osobistej tragedii, o złu drzemiącym w każdym człowieku - bez względu na jego narodowość, sytuację społeczną czy wiek. Złu, na którego wspomnienie ziemia się trzęsie. Złu, o którym każdy chciałby zapomnieć, a nikt nie potrafi i pewnie długo jeszcze długo nie będzie. Złu, którym splamiony jest każdy, bez wyjątku i mimo rozpaczliwych prób odkupienia. A żeby widzieć te rzeczy lepiej, warto czasem przymknąć oko. Żeby ujrzeć to, co dla bohaterów stało się jasne. Nie uratujemy świata, ale nie musimy w tym złu uczestniczyć. A słowami Pasikowskiego? "Na świecie jest dużo kurewstwa. Nic z tym nie zrobimy, ale nie musimy przekładać do tego ręki".<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.stopklatka.pl/film/57900/57977/g-11.jpg?91392243" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/57900/57977/g-11.jpg?91392243" width="540" /></a></div>
</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-63202189260932200622012-12-13T21:37:00.003+01:002013-01-12T01:30:38.221+01:00Skyfall (2012)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/6kw1UVovByw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<b><br /></b>
<b>info:</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: Sam Mendes</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Neal Purvis, Robert Wade, John Logan<br />
Muzyka: Thomas Newman</div>
Zdjęcia: Roger Deakins<br />
Produkcja: USA, Wielka Brytania<br />
Polska premiera: 26 października 2012<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Niektórym się pewnie narażę, ale cóż, nigdy nie byłam fanką Bonda. Ani przesadną, ani żadną właściwie. Szczerze mi ta seria zwisała, a nawet więcej - w niektórych momentach mojego życia była postrzegana przeze mnie jako wyjątkowo irytująca. Ani Pierce Brosnan, ani Sean Connery ani nawet Roger Moore nie robili na mnie najmniejszego wrażenia, ich tandetne gadżety doprowadzały mnie gdzieś w stany pomiędzy nieposkromionym śmiechem a koszmarnym zażenowaniem, a garnitur, nienaganne maniery, "wstrząśnięte, nie zmieszane" i kobiety-pistolety, wywoływały we mnie niemal odruchy wymiotne. Nie, żebym kiedyś widziała któregokolwiek z Bondów w całości. Po prostu konwencja całej serii mocno mnie odrzucała. Umowność umownością, wiadomo, do mnie jednak to zupełnie nie przemawiało, tym bardziej, że miałam problem z rozpoznaniem, czy coś jest na serio, czy dla żartu. I jak tu żyć?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" height="640" src="http://collider.com/wp-content/uploads/skyfall-poster.jpg" width="466" /></div>
<a name='more'></a>No, ale czasy się zmieniły, przyszła pora na Daniela Craiga. Przez psycho-fanów Bonda, w większości, nielubiany, bo przecież jak blondyn może być Bondem? A tu się okazuje, że może i to całkiem nieźle. Najpierw <em>Casino Royale</em>, potem <em>Quantum of Solace</em> no i w końcu <em>Skyfall</em> - podobno, najlepszy ze wszystkich Bondów. Ja nie wiem, sami rozumiecie, nie widziałam żadnego. Wybaczcie więc zerowy zakres porównań, jakimi mogę się tutaj posługiwać, choć pewnie będę próbowała i tak, tak to już jest, że każdy lubi być ekspertem, nawet jak nim nie jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall05.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall05.jpg" width="540" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Po wysłuchaniu jakiegoś tysiąca pochlebnych opinii i obejrzeniu całkiem niezłego zwiastuna, do kina udałam się pełna nadziei. Zaczyna się bardzo bondowsko - świetne napisy początkowe (tak, to na pewno ma jakąś swoją nazwę, której nie znam, choć powinnam z racji swoich studiów, wybaczcie po raz drugi), którym towarzyszy całkiem klimatyczna i mocno zapadająca w pamięć piosenka Adele. Dalej jest różnie. Generalnie dość dynamicznie i całkiem ładnie. "Dość", bo lata już nie te, Bond (jako seria oczywiście) skończył przecież już pięćdziesiątkę. Jednak zarówno początek i koniec wypełnione są niezłą energią, nie można odmówić im szybkiego tempa. Momentami rażące jest kilka rzeczy "pomiędzy", choćby, hm, zmartwychwstanie. Ale wiadomo, ta aktywność ma swoich fanów od jakichś 2000 lat, więc rozumiem, że może się podobać. Przymykałam oko na wiele podobnych, a raczej nieprawdopodobnych scen, z uwagi na to, że to przecież Bond i ma pełne prawo do takich zabiegów. Wiem, też, że niektórzy oczu przymykać nie muszą, chłoną to wszystko z radością dziecka. I fajnie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-still06.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-still06.jpg" width="540" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ze <em>Skyfall</em> jako filmem bondowym jest pewien problem, bo czy to jeszcze aby na pewno jest Bond? Mało tu tej rycerskości z poprzednich części (ok, pamiętajcie, że nie widziałam nigdy wcześniej żadnej w całości, ale fragmentami i owszem), gadżeciarstwo zaś, ogranicza się w zasadzie do wypasionej broni. Być może, ze swojej powierzchownej znajomości serii, nie dostrzegłam tutaj istoty Bonda. Jednak <em>Skyfall</em> wydaje się właściwie niezłym filmem akcji, który z serią o 007 nie ma przesadnie wiele wspólnego, jeśli pominąć Astona Martina, wstrząśnięte, nie zmieszane i jakieś resztki tego specyficznego klimatu. Wszystkie te "braki" działają u mnie na plus. Cenię sobie ten film, właśnie jako film akcji i wdzięczna jestem Samowi Mendesowi za takie a nie inne wykonanie zadania.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-still05.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-still05.jpg" width="540" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
No dobrze, teraz konkrety. Niewątpliwie najjaśniejszym punktem tego filmu jest rola Javiera Bardema. Moment, w którym po raz pierwszy pojawia się na ekranie jest absolutnym mistrzostwem. Nie można było wykreować lepszego czarnego charakteru, a żeby nadać całości więcej smaczku, obdarowano go blond czupryną. Nie, nie, to nie żaden tam miodowy blond - to blond platynowy, niczym tlenione fryzurki koleżanek z mojej dzielnicy. Raoul Silva intryguje sposobem bycia, zaskakuje geniuszem jak i swymi korzeniami, wszak on także był kiedyś agentem pani M. Niepokojąca jest jego seksualność, niby rozmiłowany w kobietach (Bond ewidentnie docenia jego gust, czego nie rozumiem, ale o tym za chwilę), ma w sobie coś z homoseksualisty z dawnych, amerykańskich filmów, kiedy to gej postacią ewidentnie negatywną był. Jednak Silva wzbudza też ewidentną sympatię, choć może to po prostu ja mam słabość do dziwaków. Tak czy inaczej, postać niesamowita i genialnie przez Bardema odegrana. Jakiś tam może Oscar, czy coś?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-picture03.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-picture03.jpg" width="540" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-columbia08.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-columbia08.jpg" width="540" /></a></div>
Istotnym, a nawet kluczowym wątkiem <em>Skyfall</em> jest relacja Bond - M. M jak Matka (której James nie ma) i M jak Mentorka, jak się okazuje, nie tak krystaliczna, jakby można było sądzić. Lojalność Agenta 007 zostaje poddana ciężkiemu testowi, jednak na nic zdają się wysiłki Silvy - Bond jest wierny jak pies, który mocno gryzie w obronie swej Pani. Niezmiernie to szlachetne, jednak pod koniec trochę za bardzo trąci przesadnym dramatyzmem. Choć sceny walki w posiadłości Skyfall, muszę przyznać, miodne. Jest mrocznie, niepokojąco i intrygująco, momentami trochę groteskowo, ale nie zapominajmy, że to jednak Bond, nie może być za bardzo serio. Do lepszych scen, w podobnym, pół żartem, pół serio klimacie, zalicza się ta w kasynie - nie dość, że świetna wizualnie, to jeszcze zabawna. I to urok tego filmu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-image03.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-image03.jpg" width="540" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-columbia-img04.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-columbia-img04.jpg" width="540" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale w kasynie mamy też minus. Kobieta Bonda w założeniu powinna być przecudnej urody, klasyczna piękność o nieskazitelnych rysach itp itd, cytując klasyka: "szafirowe oczy, zmysłowe usta, wdzięczny sposób poruszania się, nienachalny uśmiech, piersi foremne. Jednym słowem powinna być kwintesencją kobiecości... tak... A dla kolegi... to wszystko jedno...". No właśnie, Sam Medes chyba właśnie w ten sposób zamawiał dziewczyny na plan i koledze Danielowi Craigowi dostała się ta druga. Uroda aktualnej kobiety Bonda jest dyskusyjna. Pani Bérénice Marlohe jest w jakiś sposób wulgarna i daleko jej do piękności absolutnej. Ale pewnie jako kobieta nie powinnam się wypowiadać na temat urody innych pań, no bo przecież przemawia przeze mnie zazdrość, wiadomo. No to może bardziej merytorycznie: aktorsko nie zaprezentowała zbyt wiele, choć to bardziej wina roli (zdecydowanie mało wymagającej), niż samej aktorki. W każdym razie, wybór średni.</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<img border="0" height="380" src="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-columbia-img03.jpg" width="540" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-still04.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="500" src="http://www.aceshowbiz.com/images/still/skyfall-still04.jpg" width="540" /></a></div>
Całościowo jest dobrze! Jeśli podobał mi się Bond, to świadczy o nim: a) dobrze, jako o filmie akcji i filmie w ogóle :) b) niezbyt dobrze, jako o filmie z serii o Bondzie, sami już wiecie czemu. Mam wrażenie, że to, za co Bonda się naprawdę kocha, zostało w tym filmie mocno zredukowane. I za to chwała Samowi Mendesowi. I jak się okazało, nie samym <em>American Beauty</em> reżyser żyje!</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-5336698196434274892012-12-01T14:38:00.004+01:002015-01-13T20:40:34.846+01:00Bestie z południowych krain (2012)<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/ZF7i2n5NXLo?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe><b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>info:</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Tytuł oryginalny: Beasts of the Southern Wild<br />
Reżyseria: Benh Zeitlin</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Lucy Alibar, Benh Zeitlin<br />
Muzyka: Benh Zeitlin, Dan Romer</div>
Zdjęcia: Ben Richardson<br />
Produkcja: USA<br />
Polska premiera: 12 października 2012</div>
<br />
Lubię bawić się w skojarzenia, wszyscy zwykle jakieś mają, więc może być to niezły punkt wyjścia. Często błędny, ale ciężko się tych skojarzeń pozbyć. No i pierwsze co przychodzi mi na myśl w odniesieniu do recenzowanego filmu to inny film, pod tytułem <em>Gdzie mieszkają dzikie stwory</em> (2009). Obraz o magicznej mocy dziecięcej wyobraźni, bajkowy, ale nie w disneyowskim rozumieniu. Moje skojarzenia są dość prostolinijne - tu dziecko, tam dziecko, tu jakieś stwory, tam również, no czujecie te oczywiste analogie, nawet w warstwie tytułowej. Jeśli zaś o różnice chodzi, no cóż - "Bestie z południowych krain" są filmem, po prostu, dużo lepszym. Głównie dlatego, że opowiadają "o czymś", a także wykraczają "poza".<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://images.gildia.pl/_n_/film/filmy/bestie-z-poludniowych-krain/recenzja-filmu-bestie-z-poludniowych-krain/2-580.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://images.gildia.pl/_n_/film/filmy/bestie-z-poludniowych-krain/recenzja-filmu-bestie-z-poludniowych-krain/2-580.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Dajmy spokój wszelkim porównaniom. O czym więc jest ten film? W warstwie dosłownej - o patologicznej rodzinie żyjącej na zalewowym terenie Luizjany i żyjącej tam mimo wszystko. Ojciec samotnie wychowujący córeczkę o uroczymi imieniu Hushpuppy, mimo usilnych starań nie zawsze radzi sobie w kryzysowych sytuacjach. O czym jeszcze? O wielkiej sile drzemiącej w dziecięcym umyśle. O ludzkiej tragedii. O przywiązaniu do miejsca. O oswajaniu śmierci. Mówić dalej?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.film.gildia.pl/_n_/film/filmy/bestie-z-poludniowych-krain/recenzja-filmu-bestie-z-poludniowych-krain/1-600.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.film.gildia.pl/_n_/film/filmy/bestie-z-poludniowych-krain/recenzja-filmu-bestie-z-poludniowych-krain/1-600.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="text-align: justify;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
Połącz magiczny realizm z kinem katastroficznym, dodaj trochę komediodramatu i umieść w odpowiednim kontekście społecznym na 1,5 godziny. Spodziewasz się zakalca? Nic z tego. Nie dość, że Benh'owi Zeitlin'owi wyszło świetnie to jeszcze w całkiem świeży sposób. Film przedziwny! Słodko-gorzki, ale ostatecznie o bardzo pozytywnym wydźwięku. I chociaż to nie jest kino łatwe, nie jest to też kino dramatyzujące. A mogło przecież być smutno, nawet tragicznie. Tymczasem film pełen jest specyficznego humoru - wydźwięk każdej przesadnie smutnej sceny, równoważy kolejna, pokrzepiająca.<br />
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://r-scale-4d.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/996009f2374006606f4c0b0fda878af1/bf236e66-5bf9-11e2-86c5-0025b511229e.jpg?type=1&srcmode=4&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=970&srch=645&dstw=970&dsth=645" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://r-scale-4d.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/996009f2374006606f4c0b0fda878af1/bf236e66-5bf9-11e2-86c5-0025b511229e.jpg?type=1&srcmode=4&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=970&srch=645&dstw=970&dsth=645" height="400" width="600" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<em>Bestie z południowych krain</em> porusza tematy trudne. Ważna w tym filmie jest kwestia przynależności do miejsca, związek z nim i prawo wyboru. Jednak jeszcze istotniejsze jest oswajanie śmieci. Hushpuppy, mimo młodego wieku musi stawić czoła przeciwnościom losu, jak dorosła. Zmuszona jest przetrwać i walczyć o swoje. Jest dziewczynką o niesamowitej sile i twardym jak skała charakterze. Duża w tym zasługa ojca, którego wychowanie jest surowe, jednak pełne realnej troski. Jest ono, w sposób oczywisty, rodzajem przygotowania dziecka na okrucieństwa świata. Ciężko chory ojciec przewiduje swoje rychłe odejście i usiłuje nauczyć córkę dbania o siebie. Hushpuppy początkowo zdaje się nie rozumieć zachowania ojca, jednak z czasem mądrość, którą dziewczynka nosi w sobie, emanuje również na innych. Jej siła dodaje otuchy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://zwierciadlo.pl/wp-content/uploads/2012/07/Bestie-z-poludniowych-krain-11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://zwierciadlo.pl/wp-content/uploads/2012/07/Bestie-z-poludniowych-krain-11.jpg" height="390" width="600" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<br /></div>
Istotna w tym filmie jest Natura, mająca tutaj dwoisty charakter. Z jednej strony jest zagrożeniem, niesie śmierć. Dla podkreślenia takiego rozumienia, w filmie użyto środków wielce realistycznych, żeby nie powiedzieć naturalistycznych. Z drugiej zaś strony, to właśnie z Natury bierze się wszelkie życie. Kształtuje nas, wyznacza rytm życia i choć jest zagrożeniem, nie możemy bez niej funkcjonować. Każdy element wszechświata ma swoje miejsce i składa się na perfekcyjnie działającą całość - to słowa, które wyjątkowo często powtarza Hushpuppy.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img1.gofilm.pl/upload/album_772/d8ad68af12002400067273e1e6241a8b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://img1.gofilm.pl/upload/album_772/d8ad68af12002400067273e1e6241a8b.jpg" height="400" width="600" /></a></div>
<br /></div>
Niesamowita wrażliwość cechuje reżysera, który jest również kompozytorem ścieżki dźwiękowej. Cudowne ujęcia wkomponowane są w rytm muzyki, która tętni życiem Bathtub. A pośród tego - zadziorna, niesamowicie silna i piekielnie inteligentna mała istotka, która uczy nas, że za pomocą wyobraźni możemy stawić czoła wszystkim przeciwnościom. I to właśnie jej opowieść jest ocaleniem. Niech świat dowie się, że w Bathtub mieszkała kiedyś mała Hushpuppy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://r-scale-fb.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/fd5c905bcd8c3348ad1b35d7231ee2b1/4b1ece58-6ac1-11e2-b1ef-0025b511229e.jpg?type=1&srcmode=3&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=640&srch=360&dstw=640&dsth=360" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://r-scale-fb.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/fd5c905bcd8c3348ad1b35d7231ee2b1/4b1ece58-6ac1-11e2-b1ef-0025b511229e.jpg?type=1&srcmode=3&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=640&srch=360&dstw=640&dsth=360" height="360" width="600" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br /></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-19301447698894278342012-10-29T23:17:00.001+01:002013-01-21T00:16:16.871+01:00Dźwięki: Donatan - "Równonoc" (2012)<div style="text-align: justify;">
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<img border="0" height="557" src="http://sphotos-d.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/576294_477545002269010_1249925743_n.jpg" width="560" /></div>
Jedną z moich ulubionych płyt jest krążek Fever Ray o tym samym tytule. Projekt Karin Dreijer, piękniejszej połówki znanego wszystkim duetu The Knife, jest czymś niezwykłym na współczesnej scenie muzycznej i choć płyta ma już parę dobrych lat (wydana w 2009 roku), zdecydowanie nie starzeje się - jest to muzyka ponadczasowa i uniwersalna. Czemu o tym wspominam przy okazji recenzowania płyty z zupełnie innego, muzycznego worka? Otóż z powodu własnych, bardzo luźnych skojarzeń, dla których jednak postaram się znaleźć tutaj uzasadnienie. Ambicją Donatana było stworzenie płyty, która w całości odwoływać się będzie do naszych słowiańskich korzeni, wszak Polacy ludem słowiańskim są. Nie mogło więc zabraknąć dźwięków etnicznych - w tym miejcu ukłony dla zespołu Percival, który wziął udział w projekcie. No i właśnie ta etniczność i pewna pierwotność brzmień jest wspólnym mianownikiem płyty Fever Ray i Donatana. Choć to albumy z zupełnie innych bajek - Fever Ray to raczej szamański, bardzo duchowy rytuał, Równonoc zaś brzmi bardziej biesiadnie i swojsko, z większym luzem - to w obu fascynujące jest nowe podejście do muzyki folkowej. Karin Dreijer łączy oniryczne dźwięki z syntetyczną elektroniką, błądząc przy tym po stylistyce różnych rejonów świata, Donatan zaś zmieszał słowiańską, żywą muzykę z rapem. Oba połączenia są niecodzienne, absolutnie genialne i (mam nadzieję!) ponadczasowe, właśnie przez to sięgnięcie do pewnej pierwotności. Okej, koniec dygresji ;)<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Może słów kilka o samym twórcy, dla tych, którzy Pana nie znają. Donatan jest rodzimym producentem muzycznym, który z ogromnym powodzeniem i świetnymi efektami tworzy muzykę dla całej rzeszy polskich raperów, weźmy chociażby 2cztery7 czy Gurala. Twórcą jest pomysłowym i charyzmatycznym - czego efektem jest właśnie, mająca premierę 26 października, płyta Równonoc.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://sphotos-h.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/377349_460595633963947_107180938_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="350" src="http://sphotos-h.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/377349_460595633963947_107180938_n.jpg" width="560" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Gural i Donatan z zespołem Percival</span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak już napisałam, album ten łączy słowiańskie brzmienia z hip-hopem. Ot, po prostu. Donatan zaprosił do współpracy 30 popularnych (nie lubię tego słowa, no ale tak właśnie jest) polskich raperów i stworzył projekt nietuzinkowy. Ważnym elementem jest tutaj, wspomniany już wcześniej, zespół Percival. Zespół ten tworzy kompozycje inspirowane muzyką średniowieczną, często korzystając z replik oryginalnych instrumentów, co ma niewątpliwy wpływ na brzmienie. U Donatana z Percivalem jest różnie, raz go mniej, raz więcej, jednak jego udział ma wielkie znaczenie dla tej płyty - nadaje jej wyjątkowego charakteru i podkreśla całość koncepcji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://sphotos-d.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-prn1/526289_454878851202292_1329284769_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://sphotos-d.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-prn1/526289_454878851202292_1329284769_n.jpg" width="560" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Zespół Percival</span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawy zabieg został zastosowany już na samym początku. Album otwiera <b><i>Wstęp</i></b> z gościnnym udziałem lektora, <b>Tomasza Knapika</b>. Donatan, bo to on jest autorem słów do <i>Wstępu</i>, głosem pana Knapika przybliża nam w kilku słowach i trochę z przymrużeniem oka, historię i kulturę Słowian. Dobre wprowadzenie w klimat i jasno sprecyzowany koncept płyty. Dalej mamy z kolei jego realizację. I jest naprawdę dobrze. Są utwory, w których zaproszeni goście nawijają o swoim podejściu do słowiańskich korzeni, w tekstach poruszają kwestię własnej tożsamości, poczucia wspólnoty, lub jego braku. Takie kawałki to np. <b><i>Budź się</i></b> z <b>Pezetem, Guralem i Pihem</b> ([Pezet:] "Ze słowiańskiej kultury w sobie mam słowiańską krew / Wcale jej nie czuję, ale czasem budzi dziwny zew", [Gural:] "To przez miejskie brzmienie czuć słowiańskie korzenie"), <b><i>Z dziada pradziada</i> Trzeciego Wymiaru</b> ([Nullo:] "W moich żyłach Odra płynie, z godła jestem Słowianinem") czy rewelacyjna <b><i>Słowiańska krew</i></b> z <b>Guralem, Shellerem, Kaczorem </b>i<b> Ry23</b>. Chłopaki nawijają: "Poznański crew, znów flow płynie z krwią / Słowiańską krwią, co spoczywa wśród łąk / Na bicie Don, składamy hołd swym praojcom" (Shellerini), jednoznacznie podkreślając swoje pochodzenie i szacunek do korzeni. Na uwagę zasługuje też <b><i>Słowianin</i></b><b> VNMa</b>. V przybliża encyklopedyczną definicję Słowian dodając od siebie własną interpretację. Interesujący smaczek na sam początek.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://sphotos-f.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/182588_474456552577855_777467141_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://sphotos-f.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/182588_474456552577855_777467141_n.jpg" width="560" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Luxuria Astaroth na planie teledysku <i>Budź się</i></span></td></tr>
</tbody></table>
Sporo tu utworów o piciu, bo to ponoć tradycyjna słowiańska cecha. Mamy więc <b><i>To jest takie nasze</i></b> z <b>Onarem</b>, <b><i>Szukaj jej tu</i></b> z <b>Paluchem</b> (który porusza też przy okazji temat innych typowych przywar), oraz oczywiście <b><i>Pij wódkę</i></b> z <b>Jareckim</b> i <b>BRK</b>. Ten ostatni kawałek wyróżnia się żartobliwym podejściem do tematu - dużo w nim dystansu, no ale z tego znany jest przecież Jarecki. Jeśli jesteśmy w tych mniej formalnych klimatach, nie można pominąć <b><i>Nie lubimy robić</i> </b>z <b>Borixonem </b>i <b>Kajmanem</b> - idealny na leniwe niedziele, szczególnie po ciężkim dniu poprzednim ;).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://sphotos-e.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/484468_435894926434018_151510209_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://sphotos-e.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/484468_435894926434018_151510209_n.jpg" width="560" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Kajman i Borixon na planie teledysku <i>Nie lubimy robić</i></span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://sphotos-g.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/557704_435894886434022_866152688_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://sphotos-g.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/557704_435894886434022_866152688_n.jpg" width="560" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Luxuria Astaroth na planie teledysku <i>Nie lubimy robić</i></span></td></tr>
</tbody></table>
Są też kawałki całkiem na serio, szczególnie <b><i>Z samym sobą</i></b> <b>Sokoła</b> ("Ale nie daj sobie wmówić, że wszyscy są równi / a życie sprawiedliwe, od kołyski do trumny [...] Ale nie daj sobie wmówić, że ma być wszystko jedno / szacunek dla natury, to pierwotne jest sedno") i <b><i>Jestem stąd, jestem sobą</i></b> z Miuoshem, Pelsonem, Ero i Małpą. Jest też <b><i>Niespokojna dusza</i></b> z <b>Chadą, Sobotą </b>i <b>Słoniem</b>. Utwór niesamowicie klimatyczny, solidny tekstowo ([Chada:] "Znów cholerne upiory czepiają się mych skrzydeł / Nie chcę groźnych demonów, wolę te dobrotliwe", [Słoń:] "Mam też, swoje strzygi, ciągle stawiam im opór / Jak mój człowiek, Szelma Shellerini, wydycham niepokój"), świetnie wzbogacony wokalem Percivalu w refrenie. Zaletą tego utworu są bezpośrednie nawiązania do elementów kultury i wierzeń słowiańskich. Z tymi nawiązaniami ciekawie jest również w <b><i>Nocy kupały </i></b>z <b>Tedem</b>, chociaż to kawałek ze zdecydowanie większym dystansem i w mocno ironicznym stylu Tedego ("Tańczyli przy ogniskach paląc ziele / Robisz to samo z soboty na niedzielę" [...] "To jedna noc - Noc Kupały / Przed nami odprawiamy rytuały / Koleżanki puszczają wianki / U ciebie w mieście się puszczają warszawianki"). Znany również z ironicznych tekstów <b>Ten Typ Mes</b> z kawałkiem <b><i>Będą cię nienawidzić</i></b> to jeden z najmocniejszych momentów płyty. Wiadomo, Mes to klasa sama w sobie. Trochę słabiej jest niestety przy końcu albumu. <b><i>Zew </i></b>z <b>B.R.O</b>, <b>Zbukiem</b> i <b>Sitkiem, </b>mimo całkiem niezłego tekstu (zwrotka B.R.O) zgrzyta, wydaje się mało naturalny i znacznie odbiega od konceptu. Szczęśliwie<b> <i>Niech obdarzy, niech obrodzi</i></b> jest utworem świetnym muzycznie i porządnym tekstowo, dobrym życzeniem na zakończenie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://sphotos-c.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/524222_381839685172876_2123551533_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://sphotos-c.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/524222_381839685172876_2123551533_n.jpg" width="560" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Luxuria Astaroth jako strzyga na planie teledysku <i>Niespokojna dusza</i></span></td></tr>
</tbody></table>
Trochę brakowało mi tu, wspomnianych już, odwołań do słowiańskich podań, baśni, wierzeń ludowych. Dobrze byłoby usłyszeć coś bardziej onirycznego, magicznego. Mimo to, trzeba przyznać, że Donatan stworzył płytę niezwykłą, z jasno określonym pomysłem. Jednak w dzisiejszych czasach muzyka nie zawsze obroni się sama, poza solidnym materiałem słuchaczowi należy zaoferować coś jeszcze. I pod tym względem jest rewelacyjnie, płyta jest bardzo ładnie wydana. Ponadto szeroko zakrojona akcja promocyjna (świetne klipy, koszulki, masa informacji na facebooku), doskonale podsycała apetyt na ten krążek, co poskutkowało uzyskaniem przez nią statusu złotej płyty, już po dwóch tygodniach od rozpoczęcia sprzedaży pre-orderu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://sphotos-d.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/230825_475300259160151_137758193_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://sphotos-d.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/230825_475300259160151_137758193_n.jpg" width="560" /></a></div>
Można zarzucić temu krążkowi monotematyczność, jednak uważam ten zarzut za bezzasadny, ponieważ jest to album konceptualny - materiał jest po prostu spójny (dla niektórych oznacza to "na jedno kopyto" - niestety) i zrealizowany w sposób konsekwentny. Z racji swojego zamiłowania do wszelkiego rodzaju zabaw formą i mieszania konwencji, całością jestem zauroczona. Muzycznie jest to majstersztyk, co więcej stworzony z sercem i zapałem. Z tej płyty bije autentyczność, niekoniecznie z tekstów zaproszonych gości, ale z ogromu pracy, którą włożono w jej realizację wyłania się szczera potrzeba Donatana. Ten album ma prawo się nie podobać, jednak faktem jest, że Donatan oddał historii (Słowian) ogromną przysługę. Założę się, że wielu młodych ludzi zainteresuje się głębiej swoim pochodzeniem, mitologią i tradycją ludów Słowiańskich - co ma niewątpliwe znaczenie w propagowaniu zamiłowania do historii. I to właśnie magia tej płyty - to coś więcej niż album na jeden sezon. To zakrojony na ogromną skalę projekt, który będzie przynosił pozytywne efekty jeszcze bardzo długo. Polecam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/WWHOPUZ-sP4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/5jnTMEfMWKQ?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span id="goog_1773858608"><br /></span><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/irkLhvHCrc8?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;">*wszystkie zdjęcia pochodzą z profilu Donatana: <a href="http://www.facebook.com/DonDonatan?ref=ts&fref=ts">http://www.facebook.com/DonDonatan?ref=ts&fref=ts</a></span></div>
</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-63317671888656680302012-10-15T20:41:00.003+02:002013-01-21T00:16:28.002+01:00Dźwięki: Maria Peszek - "Jezus Maria Peszek" (2012)<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://polifonia.blog.polityka.pl/wp-content/uploads/2012/10/jezus_maria_peszek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="560" src="http://polifonia.blog.polityka.pl/wp-content/uploads/2012/10/jezus_maria_peszek.jpg" width="560" /></a></div>
Była Mania z Miasta i była Maria Awaria. Każda inna - pod względem wrażliwości, estetyki, kontrowersji. <i>Miasto Mania</i> to płyta bardzo eteryczna, poruszająca i emocjonalna. I uniwersalna, bo chociaż docelowo dotyczy Warszawy, można odbierać ją przez pryzmat jakiegokolwiek "swojego miasta". Niekiedy wychwala, innym razem raczej gani, bo "pieprzę cię miasto". Między Marysią a Warszawą wyczuwalna była ta zażyłość, trochę jak we włoskim małżeństwie.<br />
<br />
<a name='more'></a></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://ecsmedia.pl/c/miasto-mania-b-iext3649947.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="520" src="http://ecsmedia.pl/c/miasto-mania-b-iext3649947.jpg" width="560" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Maria Peszek - Miasto Mania</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<i>Maria Awaria</i> jest już bardziej krzykliwa, ekstrawagancka i odważna. A przy tym, jak to w kraju nad Wisłą bywa, skandalizująca. Bo teksty: "Poliż mnie, I'm Polish / albo jeśli wolisz / możesz mnie posolić / albo wymiętolić / Puk puk, fuck fuck. / Fuck you, how do you do" albo "Rozkładam ręce / rozsuwam uda / leżę bezbronna / jak Rozpuda [...] Kiedy tamto wstaje / ja się staję / nimfomańką", powszechnie uchodzą za niezbyt grzeczne i takie właśnie są. No i te sławetne <i>Kobiety pistolety</i> o zapuszczaniu ogrodów - bo przecież jak można się z premedytacją nie depilować. Maria Awaria może i do tego jeszcze "kolekcjonuje wzwody", proszę bardzo. Płyta ładna, poetycka, bogata w metafory i zabawy słowem - czyli taka kwintesencja Marii Peszek.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://gramuzyka.redblog.gk24.pl/files/2012/03/maria-peszek-maria-awaria.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="560" src="http://gramuzyka.redblog.gk24.pl/files/2012/03/maria-peszek-maria-awaria.jpg" width="560" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Maria Peszek - Maria Awaria</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Ale to było. Teraz naszym uszom ukazuje się <b><i>Jezus Maria Peszek</i></b>. Jak można się domyślić już po samym tytule - jest kontrowersyjnie. Mnie to jakoś nie dziwi (ale też nie szokuje), Marysia Peszek już zdążyła zapoznać ze swoimi niekonwencjonalnymi poglądami. A tutaj ich w bród, szczerze mówiąc nie mogę się doczekać już różnorakich politycznych analiz jej nowego albumu (szczególnie środowisk prawicowych). Dużo tutaj tekstów (w powszechnym mniemaniu) obrazoburczych. Weźmy chociażby takie <b><i>Sorry Polsko</i>,</b> czyli patriotyzm według Marii Peszek. Owszem, kasuje bilety i płaci podatki, ale umierać za ojczyznę? Co to to nie. Wszak "Lepszy żywy obywatel / niż martwy bohater".<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Dalej jest goręcej. Utwór <b><i>Pan nie jest moim pasterzem</i></b> już obwołany został hymnem polskich ateistów. Idzie jak następuje: "Pan nie jest moim pasterzem / a niczego mi nie brak / Pozwalam sobie i leżę / jak zwierzę / I chociaż idę ciemną doliną / zła się nie ulęknę / i nie klęknę". Czyli ostro, jak na polskie realia. Co urzeka w tej płycie, to jej absolutna dosłowność. Maria jest tutaj do szpiku kości szczera. Teksty są proste, niewiele tu wyszukanych i rozbudowanych metafor, do jakich artystka nas przyzwyczaiła, jednak w tej prostocie jest urok. To chyba najbardziej intymna płyta w jej karierze, a dowodem na to jest <b><i>Nie wiem czy chcę</i></b>. Kolejny trudny i niepokojący, a przy tym rozbrajająco szczery utwór. "Kocham Cię najbardziej na świecie / ale nie chcę mieć dzieci / Nie chcę być matką / i co ty na to / i co ty na to / nie będziesz tatą / Wielka szkoda / straszna strata / byłby z Ciebie fajny tata / ale nie". Marysia nie boi się mówić wprost o rzeczach trudnych, takich które chętnie powiedziałyby swoim mężczyznom setki innych kobiet. Bo, wyobraźcie sobie, nie każdy marzy o posiadaniu dzieci. Póki co niechęć do prokreacji jest raczej wstydliwa, wyszydzana i stosunkowo mało popularna (mam na myśli jej wyrażanie), jednak Peszek pokazuje, że każdy ma prawo do swojego podejścia do macierzyństwa, jakie by ono nie było. Ja odczytuję ten utwór jako bardzo odważny i jeszcze bardziej potrzebny - bo warto w końcu zacząć mówić o tym głośno.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='560' height='320' src='https://www.youtube.com/embed/t00a7-4xXxo?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Dużo w tej płycie cierpienia i widać tu dobrze <strike>tę depresję</strike>* to załamanie, o którym Marysia opowiada <a href="http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1530689,4,jacek-zakowski-z-maria-peszek-o-polsce-i-nowej-plycie.read">w wywiadach</a>. Emocjonalne huśtawki zawsze były wdzięcznym i chwytliwym tematem, jednak tutaj po raz kolejny na pierwszy plan wysuwa się szczerość artystki. Chociaż wiele padło pod adresem tej depresji oskarżeń - że jest na pokaz, że jak można cierpieć mając pieniądze i w ogóle na hamaku w Tajlandii heloł?! - to przy słuchaniu tej płyty, nie można oprzeć się wrażeniu, że to niejako relacja z domu wariatów. Jest tu kilka idealnie oddających emocjonalny chaos utworów. <b><i>Ludzie psy</i></b>, pierwsza piosenka na płycie wprowadza w nastrój: "Już wiem jak się traci / na giełdzie rozpaczy". W tym utworze mamy również zapowiedź tego, że płyta nie będzie poprawna, tak jak niepoprawna jest sama wykonawczyni: "Ja niedobro narodowe / ja pod skórą drzazga / samo mięso duszy / ja porno ja miazga". Kolejne jest bardzo sugestywne i emocjonalne <b><i>Nie ogarniam</i></b>, gdzie Maria z ekspresją w głosie niemal krzyczy do mikrofonu: "Załamanie nerwowe / dzwoń po pogotowie [...] Już nie mogę, ja umieram / już nie mogę, nie / Nie ogarniam, Jezus Maria / nie ogarniam, nie".<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='560' height='320' src='https://www.youtube.com/embed/WErEmOdwyXY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://0.gvt0.com/vi/Nb8gc8_05mQ/0.jpg" height="320" width="560"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/Nb8gc8_05mQ&fs=1&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="560" height="320" src="http://www.youtube.com/v/Nb8gc8_05mQ&fs=1&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Jednak w kolejnym utworze <b><i>Wyścigówka</i></b>, klimat zmienia się diametralnie, chociaż również jest głośno. "Dziś jest fajnie / Jakby w głowie ktoś zapalił mi żarówkę / Zamiast serca mam czerwoną ultraszybką wyścigówkę [...] Teraz będę już szczęśliwa! / Nie przerywaj, nie przerywaj!". <b><i>Żwir</i> </b>z kolei znów odsyła nas w mroki duszy artystki: "W smutek opakowana / stoję w ciszy po kolana [...] Ej czy ktoś wie / jak tu jest na samym dnie". Kilka utworów dalej zaś singiel <b><i>Padam</i></b> - bardzo oszukańczy, bo całkowicie pozytywno-miłosny, a więc odstający od depresyjnej całości. Jednak na płycie pojawił się nie bez powodu, ponieważ Maria podkreśla, że to właśnie ukochany pomógł przetrwać jej najcięższe momenty. Ma to odzwierciedlenie w tekście: "Jesteś rzeczą, która sprawia / że od razu się naprawiam / A na jedno Twoje tak / się zaczyna świat [...] Padam, padam / tak się cieszę, że Cię mam / Nikomu Cię nie dam". Mamy tu więc bardzo zmienne nastroje: ciemność przez którą przebijają jasne momenty. Utwory-perełki, idealnie oddające niepokój towarzyszący takim właśnie załamaniom nerwowym.<br />
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='560' height='320' src='https://www.youtube.com/embed/k0t8XkxoCU4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='560' height='320' src='https://www.youtube.com/embed/0ZBPOhqdUDY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Na tle tych wszystkich piosenek wyróżnia się <b><i>Amy</i></b>. Co ciekawe, sama artystka stwierdziła, że Amy - Winehouse oczywiście - jest patronką tej płyty. "Za kreską kreska / aż będę niebieska / Amy, czemu masz [...] taką smutną twarz?". Trzeba przyznać, że to wyjątkowo udana "interpretacja" Kofty. Utwór niebanalny, wyjątkowy, jednocześnie kontrastujący i spajający płytę. Mistrzostwo zabawy konwencją.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i>Szara flaga</i></b> łączy temat depresji, miłości i zmęczenia rzeczywistością. "Chwyć mnie za włosy, oprzyj o ścianę / kochaj aż całkiem myśleć przestanę / Popiół i cement, totalny niż / boli mnie Polska, wisi mi krzyż" - to taka wypadkowa całego albumu i dobre podsumowanie. Końcowy utwór <b><i>Zejście awaryjne</i> </b>uspokaja i wycisza, chociaż zdecydowanie nie zostawia w pozytywnym nastroju. To raczej wyraz takiej delikatnej rezygnacji, jednak bardzo ładnie ubranej w melodię. Głos Marysi kołysze, trochę jak na pierwszej płycie, jednak w bardziej przygnębiającym wydaniu. Możecie iść cierpieć w swoją stronę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='560' height='320' src='https://www.youtube.com/embed/gowuVEj56-4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='560' height='320' src='https://www.youtube.com/embed/8ppTSKHcE1k?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
* U Kuby Wojewódzkiego Marysia wyjaśniła, że jej cierpienie nie było wywołane depresją, a innym schorzeniem. Skrytykowała przy tym, całkiem słusznie, niską świadomość Polaków co do chorób psychicznych. Sprostowanie więc, gwoli ścisłości.</div>
</div>
</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-85421317456576534372012-10-06T13:58:00.002+02:002013-01-12T01:21:49.475+01:00Teddy Bear (2012)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/t5ZseyEe0dQ?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<b><br /></b>
<b>info:</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: Mads Matthiesen</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Mads Matthiesen, Martin Zandvliet<br />
Muzyka: Sune Martin</div>
Zdjęcia: Laust Trier-Mørk<br />
Produkcja: Dania<br />
Polska premiera: 7 września 2012<br />
Polski tytuł: Misiaczek<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Podobno "tough guys don't dance". Dennis też nie tańczy, jednak wrażliwości, chociaż nic na to nie wskazuje, nie można mu odmówić. Wielki, acz łagodny misiaczek ma duże problemy z kontaktami z kobietami. Jest nieśmiały, wstydliwy, nieporadny i zagubiony. Na domiar złego, pomimo 38 lat na swoim wielkim karku, nadal mieszka z mamą. Nadopiekuńczą, jak można się domyślić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-1.jpg?76661962" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-1.jpg?76661962" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kim Kold jako
Dennis</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a>Nie miałam chyba jeszcze okazji wspomnieć, że skandynawskie kino, szczególnie współczesne, kocham miłością bezgraniczną. Tak więc wspominam. Skandynawowie wyróżniają się specyficzną wrażliwością, jeśli chodzi o ukazywanie problemów drażliwej natury. Nie wszystko tu oczywiste, wytłumaczone i zalane tysiącem słów płynących z ust bohaterów, jak ma to miejsce w większości amerykańskich produkcji. Kino europejskie w ogóle ma to do siebie, że za pomocą niewielkich środków potrafi stworzyć niesamowicie naładowaną emocjami atmosferę. W przypadku produkcji z północy jest to podsycone dodatkowo wrodzonym zdystansowaniem i chłodem mieszkańców tej części kontynentu. W <em>Misiaczku</em> również pada niewiele słów, intencje bohaterów należy wyczytać raczej z ich mowy ciała, gestów i tego upartego milczenia. Wsłuchując się w dialogi nie dowiemy się wiele. Nastrój budowany jest przez uporczywą ciszę, od czasu do czasu przerywaną bardzo mało "rzucającą się w uszy" muzyką. Dodatkowo klimat podkreślony jest przez dobrą warstwę dźwiękową - słyszymy każdy niemal szum wody, dudnienie kroków - jak w pustym, cichym domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-2.jpg?76661962" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-2.jpg?76661962" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dennis</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Emocjonalna dyktatura matki i jej zaborczy charakter uczyniły z Dennisa 38-letniego, przerośniętego chłopczyka. Nie potrafi poradzić sobie z kobietami i chociaż śniadanie robi sobie sam, to z późnych powrotów do domu musi się tłumaczyć. Ponieważ jego związek z matką jest bardzo silny, nie potrafi się jej przeciwstawić, jedynym wyjściem dla niego jest kłamstwo. Ale jak wiemy, kłamstwo ma krótkie nogi - w końcu Dennis i tak postawiony zostanie przed ostateczną decyzją. Musi wybrać - albo swoje szczęście, albo zadowolenie matki. Temat jak widać mało napawający optymizmem. Mogło wyjść dramatycznie i depresyjnie, jednak reżyser wybrał dla tego filmu nieco inną wymowę. Mimo niewesołej sytuacji, w jakiej znajduje się główny bohater, obraz jest pełen ciepła. Każdy przejaw wrażliwości Dennisa, widz odbiera, z będącym wyrazem głębokiego wzruszenia, westchnięciem "oooo...!". A gdy osiłkowi jest smutno (choć oczywiście tego nie okazuje), nam smutno tym bardziej.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-11.jpg?79285478" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-11.jpg?79285478" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Toi (Lamaiporn Hougaard)</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-5.jpg?76661962" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-5.jpg?76661962" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dennis (Kim Kold) i jego matka Ingrid (Elsebeth Steentoft)</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-10.jpg?79285478" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-10.jpg?79285478" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dennis</td></tr>
</tbody></table>
Kim Kold, chociaż zawodowym aktorem nie jest, w roli Dennisa sprawdził się doskonale. Jest przekonywujący i bardzo autentyczny i nie chodzi mi tutaj jedynie o to w czym jest najlepszy, czyli kulturystykę. Jego gra jest poruszająca, cała ta nieporadność aż wylewa się z postaci Dennisa. Oczywiście dodatkowym podkreśleniem tych cech (nieco przerysowanym, ale to zabieg celowy i bardzo udany), był kontrast pomiędzy pozorami jakie stwarzał bohater swoją posturą (no przecież kto by pomyślał, że taki duży chłopiec jest taki nieśmiały), a jego delikatnym charakterem. Prostodusznością i poczciwością Dennis od pierwszych minut podbija serca widzów. Nie sposób go nie pokochać.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-9.jpg?79285478" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-9.jpg?79285478" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dennis i Toi</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jest to jeden z filmów, których bajkowy wydźwięk w ogóle nie razi. Wręcz przeciwnie, takie dzieła jak <em>Misiaczek</em> są bardzo potrzebne, aby zachować wiarę w to, że marzenia się spełniają. Choćby w filmach.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-4.jpg?76661962" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/67900/67927/g-4.jpg?76661962" width="540" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-60973003745193217342012-10-05T19:47:00.001+02:002012-12-01T16:00:45.700+01:00The Expendables 2 (2012)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/7rkdTcQLwZ4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<b>info:</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: Simon West</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Sylvester Stallone, Richard Wenk<br />
Muzyka: Brian Tyler</div>
Zdjęcia: Shelly Johnson<br />
Produkcja: USA<br />
Polska premiera: 24 sierpnia 2012<br />
Polski tytuł: Niezniszczalni 2<br />
<br />
Notka miała pojawić się już dawno, jednak moje słabe ogarnięcie sprawiło lekkie opóźnienie. No ale, jak to mówią, lepiej późno niż wcale.<br />
<div style="text-align: justify;">
(UWAGA! W poście pojawią się określenia niecenzuralne i powszechnie uważane za wulgarne, ale serio - nie da się o tym filmie napisać używając grzecznych słów, bynajmniej nie z powodu jego poziomu!).<br />
Są filmy, które wymykają się wszelkiej klasyfikacji. Nieważny jest scenariusz, a jakakolwiek logika schodzi na dalszy plan. Liczy się półtorej godziny czystej rozrywki. The Expendables 2 do takich właśnie filmów należy. I nieistotne, że nie widzieliście pierwszej części. Jedyne co was w niej ominęło, to ta sama rozpierducha (czytaj: rozrywka w stężeniu miliardowym) i ta sama ilość dzikiego, nieokiełznanego, buchającego z ekranu testosteronu. Wydawać by się mogło, że już zwietrzałego, ale jednak pozory mylą. Stallone, Van Damme, Norris, Willis i Schwarzenegger pomimo niemłodego już wieku, na ekranie, jako typowi "skurwiele", radzą sobie jak za dawnych lat. Dodajmy do tego trochę świeżej krwi, czyli Statham'a i Hemswort'a - i mamy mieszankę wybuchową. Dosłownie.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/2135017_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="380" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/2135017_orig.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jason Statham jako Lee Christmas, Sylvester Stallone jako Barney Ross i Arnold Schwarzenegger jako Trench</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<a name='more'></a>Nie wiem czy jest sens pisać o fabule. Uwierzcie, nie jest ważne o co w tym filmie chodzi, liczy się ta dziecięca niemal radość przeżywania! ("Nie analizuj, przeżywaj!", jak zwykł mawiać mój ulubiony wykładowca :)). To może króciutko, w trzech słowach: <span class="filmDescrBg act dataBox">znaleźć, wytropić, zabić - takie jest zadanie. </span>Sytuacja komplikuje się, gdy w czasie akcji w brutalny
sposób ginie jeden z najemników. A zemsta? Będzie krwawa - bądźcie pewni. I to by było na tyle.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/3120960_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="380" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/3120960_orig.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> Barney Ross (Sylvester Stallone), Lee Christmas (Jason Statham) i Hale Caesar (Terry Crews)</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
W <i>The Expendables</i> najważniejsza jest akcja. W zasadzie nie wiadomo, kiedy ten film się zaczyna a kiedy kończy. Nie jesteśmy w stanie tego zauważyć, ponieważ już od samego początku akcja gna jak szalona. Od pierwszych minut jest mocno i krwawo. Może gdzieś w połowie filmu tempo zwalnia, jednak tylko po to, by nabrać większej szybkości. Nie ma tu czasu na rozważania nad logiką poszczególnych scen. Z radością dziecka chłoniemy każdą scenę. Panowie, w rozkoszny dla oka sposób, tłuką się po mordach i rzucają najbardziej charakterystycznymi dla siebie tekstami. Dla mnie kulminacyjnym momentem była scena z Chuckiem Norrisem. Do tego muzyka rodem ze spaghetti westernu i jazda. Prawdziwa bomba. Równie radosne są konfrontacje badassów: Stallone'a i Van Damme'a oraz ich młodszych, rzec można następców, Statham'a i Adkins'a. Męśkość, siła i testosteron. Bardzo stereotypowo, ale jakże wspaniale!</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/2355967_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/2355967_orig.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dolph Lundgren w roli Gunnera Jensena</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/462819_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/462819_orig.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Terry Crews jako Hale Caesar</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/2484787_orig.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="500" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/2484787_orig.png" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bruce Willis jako Church</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/9240076_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/9240076_orig.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Randy Couture jako Toll Road</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/3490619_orig.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="600" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/3490619_orig.png" width="500" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chuck Norris jako Booker</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/1368889_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/1368889_orig.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Scott Adkins w roli Hectora</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/7932484_orig.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/7932484_orig.png" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jean-Claude Van Damme jako Vilain</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/3914246_orig.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="290" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/3914246_orig.png" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Liam Hemsworth w roli Bill'a The Kid</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/3745849_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/3745849_orig.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nan Yu jako Maggie</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Wszystko jest tutaj sztampowe do bólu - ten film to taka kulminacja cech charakterystycznych dla kina akcji lat '80. Jednak w tym filmie odnajdujemy to, co w takim kinie najlepsze, na czele z wymienionymi już gwiazdami. To takie typowo "męskie" kino, jednak nie tylko dla mężczyzn, bo przecież mocne kino może podobać się również kobietom - i nie tylko ze względu na urok aktorów, a raczej na zabójczy poziom adrenaliny. Podobno kobiety potrzebują jej więcej.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/664637_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="340" src="http://www.expendablespremiere.com/uploads/4/2/6/4/4264382/664637_orig.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">The Expendables</td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: xx-small;">źródło zdjęć: <a href="http://www.expendablespremiere.com/expendables-2-photos--video.html">http://www.expendablespremiere.com/</a></span>cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-84341562613064547272012-09-29T16:54:00.000+02:002012-12-01T16:00:58.457+01:00Jesteś Bogiem (2012)<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='540' height='320' src='https://www.youtube.com/embed/BkMDaVh3kOQ?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<b><br /></b>
<b>info:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: Leszek Dawid</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Maciej Pisuk<a class="notRole" href="http://www.filmweb.pl/person/Wellesley+Wild-889083">
</a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Muzyka: Paktofonika, Fokus, Rahim</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęcia: Radosław Ładczuk<br />
Produkcja: Polska<br />
Polska premiera: 21 września 2012</div>
<br />
Film bardziej o Magiku, niż o Paktofonice, ale jak o Magiku to za mało w nim Kalibra, więc chyba jednak o Paktofonice. A że Magik jest postacią tragiczną no to o Magiku najbardziej.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.stopklatka.pl/dat/img/f34df69775f8b87.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://img.stopklatka.pl/dat/img/f34df69775f8b87.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a name='more'></a>Odbiorców tego filmu, upraszczając, można podzielić na 3 grupy. Pierwsza: twardogłowi. Tacy, którzy z góry są "na nie". A tłumaczenie komuś, kto nigdy nie miał styczności z muzyką Paktofoniki, że to nie jest film o przygłupich dresach mija się z celem. Oni i tak będą mieli swoje zdanie. Że rap to o ćpaniu, chlaniu, siedzeniu na ławce i braku perspektyw. Szkoda dyskutować. Są też tzw. chwilowi zajawkowicze - jest moda, trzeba obejrzeć. A potem posłuchać co to właściwie jest ta Paktofonika. Trzecia grupa - wierni fani, którzy na film i tak pójdą, mimo gorszych czy lepszych recenzji, żeby oddać hołd swojemu ukochanemu składowi z czasów młodzieńczych. I gdzieś tam jeszcze przewijają się niedobitki: jedni to mniej lub bardziej przypadkowi widzowie, którzy obejrzą film z ciekawości, a drudzy to osoby, które obraz ten oceniać będą w takich kategoriach, w jakich powinien być oceniany - jako dzieło filmowe. Nie jako historię, opowieść czy hołd, a jako właśnie jedną z form sztuki audiowizualnej, bo przecież "Jesteś Bogiem" tym właśnie jest. Filmem.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-14.jpg?84699724" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-14.jpg?84699724" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fokus (Tomasz Schuchardt)</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Przedstawić wiarygodnie ale i odpowiednio dramatycznie legendarną postać polskiego hip-hopu, tak, by jej nie sprofanować i nie ośmieszyć - zadaniem ciężkim jest. Drugim, moim zdaniem, trudniejszym zadaniem, przed jakim stanął reżyser i scenarzysta było przekazanie tej historii ludziom, którzy nie mają wiele wspólnego ze środowiskiem hip-hopowym. Zwykłemu widzowi. Tak by zrozumiał przekaz, o kim właściwie jest to film i dlaczego go nakręcono. I oczywiście należało zrobić to w taki sposób, by widz się nie znużył. Było niełatwo. Wyszło? Uważam, że w dużej mierze tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-8.jpg?84699724" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="310" src="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-8.jpg?84699724" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dawid Ogrodnik jako Rahim, Marcin Kowalczyk jako Magik i Tomasz Schuchardt w roli Fokusa</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Poza oczywistością - historią Magika i całej Paktofoniki - mamy tu trochę rysu społecznego, trochę historycznego, takie naszkicowanie pokolenia i problemów, z jakimi się zmaga. Niestety, jak to w polskim kinie bywa, znów wyszło dość stereotypowo - śląsko, biednie i bez perspektyw. Pewnie sporo prawdy w takim ujęciu, chociaż np. Abradab, który nagrywał z Magikiem w Kalibrze 44, <a href="http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114526,12519837,AbradAb_o__Jestes_Bogiem___Wazny_film__ale_rozmija.html?as=2">w wywiadzie dla gazety.pl</a>, powiedział, że ta cała bieda chłopaków z PFK została bardzo przerysowana, podobno nie było aż tak źle. Brzmi całkiem wiarygodnie, no a film jak to film - rządzi się swoimi prawami i potrzebuje nieco więcej dramatyzmu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-1.jpg?84699724" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-1.jpg?84699724" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gustaw Zarzycki (Arkadiusz Jakubik), Magik i Fokus</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
No ale właśnie. Emocje niby w tym filmie są. Historia wzruszająca. Ale czy na pewno? Mi brakowało w tym obrazie wgłębienia się w psychikę bohaterów, lepszego portretu psychologicznego. Niby mamy zarys postaci, szczególnie Magika, ale jego nieumiejętność poradzenia sobie z rzeczywistością nie została dostatecznie wyjaśniona. Pewnie dlatego, że nikt tak naprawdę nie wie co działo się wtedy w jego głowie (bo skąd by miał wiedzieć, ale to już problemy natury głębszej). Jednak tak jak już pisałam, to w końcu film - reżyser miał prawo użycia dowolnych środków wyrazu, by czynić ten film bardziej poruszającym. Wykorzystał to jedynie połowicznie i trochę w nieodpowiednich momentach. Czasem mamy ciut za dużo dramatyzmu, czasem akcja ciągnie się i dłuży - trochę to chaotyczne. Podobny chaos i brak spójnej wizji dostrzegam w warstwie wizualnej - irytujące były dwie czy trzy sceny ukazane, ni stąd ni zowąd, w czarno-białych barwach. Gdyby to jeszcze miało solidne uzasadnienie w scenariuszu, odpowiednio nacechowane emocjonalnie sceny itp. No ale nie miało, więc raziło. Nie wiadomo czemu miało to służyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-10.jpg?84699724" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-10.jpg?84699724" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Magik</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ogromną, największą chyba, zaletą "Jesteś Bogiem", jest gra aktorska. Najjaśniejszym punktem jest tu oczywiście Marcin Kowalczyk w roli Magika a także, znany już szerszej publiczności Tomasz Schuchardt, który zagrał Fokusa. Dawid Ogrodnik w roli Rahima wypadł poprawnie, choć nie tak przekonująco jak reszta. Chłopaki nauczyli się świetnie rapować i to jedne z trudniejszych kawałków - to wzbudza prawdziwy respekt. Kto wie - może mamy do czynienia z nowymi talentami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-16.jpg?84699724" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-16.jpg?84699724" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Magik</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-15.jpg?84699724" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-15.jpg?84699724" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rahim</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-12.jpg?84699724" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-12.jpg?84699724" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fokus</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo wszystkich wad, jakie ten film ma, jedno jest tutaj pewne. Przybliżył on szerszej widowni nie tylko heroiczną niemal postać Magika, ale przede wszystkim, pokazał czym dla młodych ludzi jest hip-hop. Że to nie tylko dobra zabawa, ćpanie i liczenie hajsu, ale przede wszystkim ucieczka od szarej codzienności oraz spełnienie. Całe środowisko ma wobec pana Leszka Dawida wielki dług, bowiem nikomu wcześniej chyba nie udało się z taką powagą ale i skutecznie (bo, film w weekend otwarcia ściągnął do kin ponad 370 tysięcy widzów! To 3 najlepszy rezultat polskiego filmu po 1989 roku!<a href="http://www.stopklatka.pl/boxoffice/default.asp?opcja=kinopl">*</a>) mówić o hip-hopie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-9.jpg?84699724" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="310" src="http://img.stopklatka.pl/film/55600/55636/g-9.jpg?84699724" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rahim, Magik i Justyna (Katarzyna Wajda)</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-27185163528767092512012-09-17T14:49:00.001+02:002012-12-01T16:01:08.335+01:00Ted (2012)<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://3.gvt0.com/vi/9fbo_pQvU7M/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/9fbo_pQvU7M&fs=1&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="570" height="380" src="http://www.youtube.com/v/9fbo_pQvU7M&fs=1&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />
<b>info:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: Seth MacFarlane</div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Seth MacFarlane, Alec Sulkin, Wellesley Wild<a class="notRole" href="http://www.filmweb.pl/person/Wellesley+Wild-889083">
</a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Muzyka: Walter Murphy</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęcia: Michael Barrett<br />
Produkcja: USA <br />
Polska premiera: 7 września 2012<br />
<br />
Co do tego filmu miałam mieszane uczucia. Pierwsze skojarzenie - serial Wilfred. Bo tam też mamy coś gadającego, co gadać nie powinno i to "coś" a konkretnie pies, jest niezbyt poprawnym przyjacielem bohatera filmu. Tutaj mamy, równie niegrzecznego, pluszowego misia. Zarówno pies w serialu, jak i misiek w filmie pojawiają się w życiu swoich przyjaciół z powodu ich nieprzystosowania, braku umiejętności nawiązywania kontaktów międzyludzkich etc. Jednak serial Wilfred, mimo swojego komediowego klimatu, jest dziełem poważniejszym, momentami nawet ciężkawym, z kolei Ted to, bez wątpienia, czysta komedia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_08-535x286.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_08-535x286.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ted</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a>Standardowo, słów kilka na temat fabuły - stawiam, że jej opis nie będzie brzmiał zachęcająco, jednak żeby tradycji stało się zadość... John Bennett (<span class="filmDescrBg act dataBox">Mark Wahlberg)</span> jako dziecko nie był zbyt lubiany. Żeby nie powiedzieć - wcale. W pewne Święta Bożego Narodzenia John zapragnął, by jego pluszowy miś ożył. A słowo, jak to w Piśmie napisane, ciałem się stało. Od tamtej pory John i Ted zostali nierozłącznymi, "burzowymi kumplami" na zawsze. Pozostało tak również w ich "dorosłym" życiu. Obaj lubią wypić i zajarać, obaj z pobłażaniem podchodzą do prawdziwego życia. Dzieje się tak, do momentu, w którym związek Johna z Lori (<span class="filmDescrBg act dataBox">Mila Kunis</span>) wkracza na wyższy poziom. John staje przed dramatycznym wyborem: miłość życia czy przyjaciel?<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_10-535x325.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_10-535x325.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ted i John </td></tr>
</tbody></table>
Przyznam szczerze, że dalej mam problem z tym filmem. Balansuje on na niebezpiecznie cienkiej granicy pomiędzy humorem a żenadą. I niestety, momentami jedną nogą, a może nawet i dwiema, zbacza w tę mniej pozytywną stronę. Powiedzmy sobie szczerze, żarty o pierdzeniu rzadko wychodzą zabawnie. Część sali kinowej miała widocznie jednak odmienne zdanie - wybuchy śmiechu w rzeczonych momentach były powszechne. Osoby z minimalnie lepszym smakiem - no cóż, czekają was chwile konsternacji. Jednak w moim odczuciu nie jest to rażące i nie stanowi wielkiego problemu. Bo są w tym filmie również momenty przezabawne np. scena z "burzową piosenką". <i> </i><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_11-535x306.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_11-535x306.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">John i Ted podczas śpiewania "burzowej piosenki"</td></tr>
</tbody></table>
<i>Ted</i> jest taką komediową fuzją - mamy tu trochę komedii romantycznej, trochę kryminalnej i trochę w nim humoru a la Adam Sandler (w mniej rażącym wydaniu i ilości). Nie lubię dorabiania ideologii do filmów czysto rozrywkowych - wiadomo, że w każdym takich filmie fabuła jest pretekstowa. Dla niektórych pewnie będzie to film o przyjaźni, o bliskości, która ważniejsza jest ponad wszystko itp itd, jednak powiedzmy sobie szczerze - nie ma to większego znaczenia, ważniejsza jest zaś możliwość pośmiania się i "odmóżdżenia". Tutaj niestety druga część filmu pod tym względem nieco kuleje - traci humor na rzecz wątku dramatycznego (rozpad związku Johna i Lori) oraz kryminalnego (porwanie Teda), co jest średnio udanym zabiegiem.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_16-535x314.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_16-535x314.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lori</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_09-535x287.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://www.filmofilia.com/wp-content/uploads/2012/04/Ted_Movie_Photo_09-535x287.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">John i Ted-celebryta</td></tr>
</tbody></table>
Całość jednak, mimo słabszych momentów, wypada nie najgorzej. Nie jest to film, który poleciłabym wszystkim, bez wyjątku. Jeśli jednak nie macie specjalnie wygórowanych oczekiwań co do humoru, albo po prostu - macie kaca i nie chce wam się wysilać mózgu ;) - myślę, że jest to całkiem trafny wybór.<br />
<span style="font-size: x-small;"><br />źródło zdjęć:<a href="http://www.filmofilia.com/16-hi-res-ted-movie-photos-96822/"> http://www.filmofilia.com/</a></span></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-76321245158987831912012-08-06T18:20:00.001+02:002013-01-21T00:16:45.257+01:00Dźwięki: Cukier, słodkości i różne śliczności ale najważniejszy jest składnik X!<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://m.ocdn.eu/_m/64111df8af70a3991818b745b789d02d,62,1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="570" src="http://m.ocdn.eu/_m/64111df8af70a3991818b745b789d02d,62,1.jpg" width="570" /></a></div>
Debiutancki album Purity Ring "Shrines", w końcu ujrzał światło dzienne. Po przedsmaku, jaki grupa zaserwowała nam w postaci czterech singli, oczekiwania były wysokie. Ale udało się, zdecydowanie było na co czekać.
Montreal, bo stąd pochodzą członkowie zespołu, jest miejscem gdzie rozwinął się niejeden muzyczny talent. Widocznie Kanada dobrze robi muzyce, szczególnie elektronicznej, bo Purity Ring są doskonałym przykładem niezwykłych twórców z tamtych stron.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='570' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/VgKk8Eqyzkk?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe><br />
<div style="text-align: justify;">
Muzyka grupy to (z pozoru) taki trochę synth-pop, jednak bez typowej dla tego gatunku rytmiki. Bity są raczej połamane, miejscami również mocno hip-hopowe ("Fineshire", "Ungirthed", czy "Saltkin") jednak w świeżym stylu. Melodycznie kojarzy mi się z mało znanym u nas, ale jakże urokliwym <a href="http://www.youtube.com/watch?v=xths8Es0DAU">Montgomery Clunkiem</a>. Duża w tym zasługa zapożyczeń od święcącego ostatnio triumfy, amerykańskiego producenta Clams Casino ("Crawlersout"). Na płycie pojawiają się też klimaty trochę cięższe, czerpiące z estetyki dubstepowej, jednak w starym, dobrym i nieco ambitniejszym wydaniu ("Cartographist"). Synth-popowe są tu przede wszystkim syntezatory ("Obedear", "Belispeak") oraz to, co wyróżnia Purity Ring na tle wymienionych twórców, czyli słodki wokal. Specyfika twórczości duetu tkwi również w niezwykłej warstwie tekstowej. Z pozoru jest sielsko i przesłodko, jednak nie dajcie się zwieść. Muzyka jest niepokojąca, a eteryczny głos Megane James tworzy wybuchową mieszankę z ekscentrycznym tekstami. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='570' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/Xqw4wo8vdY8?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
Każdy utwór niby podobny, a jednak inny, drobne detale sprawiają, że płyta nie jest nudna, a spójna. Doskonale działa jako całość, ale każdy utwór jest na tyle magiczny, że z powodzeniem można użyć funkcji shuffle. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='570' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/wVcOwVD4V30?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
Co najbardziej ujmuje mnie w muzyce Purity Ring to ta nieregularność, miksowanie, łamanie. Słodki wokal miesza się tu z mrocznym pogłosem. To taki lepszy witch house w zupełnie nowej odsłonie. W odniesieniu do twórczości duetu spotkałam się również ze stwierdzeniem, że jest hipsterska. Cóż, jeśli wykorzystywanie istniejących struktur po to, by tworzyć nową jakość (czyli popkulturowa zabawa pełną gębą), jest hipsterskie, to bardzo to hipsterstwo mainstreamowe, bo robi tak co drugi twórca. A niektórym wychodzi po prostu lepiej. Wystarczy posłuchać "Shrines".</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='570' height='360' src='https://www.youtube.com/embed/ETbGpGJNVLM?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5117954956371727788.post-27878094783432702042012-08-04T16:04:00.001+02:002013-01-21T00:03:23.079+01:00The Dark Knight Rises (2012)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><br /></b><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/J9DlV9qwtF0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>info:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Reżyseria: Christopher Nolan </div>
<div style="text-align: justify;">
Scenariusz: Jonathan Nolan, Christopher Nolan</div>
<div style="text-align: justify;">
Muzyka: Hans Zimmer</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęcia: Wally Pfister<br />
Produkcja: USA, Wielka Brytania<br />
Polska premiera: 27 lipca 2012</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jaranie się Batmanem jest ostatnio modne. To już nie tylko komiksy i filmy, to cała wielka branża, którą swoimi filmami podkręcił Nolan. Ja lubiłam Batmana zawsze, uwielbiałam ekranizacje komiksów Burtona, choć do samych komiksów za dzieciaka dostęp miałam znikomy. Pozostawały raczej kreskówki, podobnie było ze Spidermanem, jednak on nie przypadł mi do gustu tak jak Człowiek Nietoperz. Czemu wszyscy kochają Batmana? Z prostej przyczyny - jest postacią z krwi i kości, a jedyną jego supermocą są pieniądze. Trochę byśmy mu tego zazdrościli (podobnie jak Tonemu Starkowi), ale jednak ciężko bo żywot Bruce'a Wayne'a do łatwych nie należy. Lubimy Batmana bo potrafimy się z nim utożsamić. Mimo, że lata po mieście w dziwacznym przebraniu jest człowiekiem, podobnym do nas. Człowiekiem z problemami, zaburzonym. Jego walka ze złem to nie tyle szlachetność, co terapia. Pobudki ma więc egoistyczne, nie jest superbohaterem do jakiego nas przyzwyczajano. Przez swoje słabości jest nam bliższy. I właśnie dlatego tak bardzo kochamy Batmana.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content8.flixster.com/rtmovie/90/25/90254_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="700" src="http://content8.flixster.com/rtmovie/90/25/90254_gal.jpg" width="500" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<a name='more'></a>Nie widzę sensu w spieraniu się czy Burtonowska wersja przygód Batmana była lepsza od tej, którą zaprezentował Nolan. Była na pewno bardziej komiksowa, przerysowana. Historia Nolana jest o wiele bardziej rzeczywista, a przez to przerażająca. Dowodem tego może być chociażby świr strzelający na premierze filmu w Stanach, uważający się za Jokera. Część ostatnia, <i>Dark Knight Rises</i>, pomimo kilku nielogiczności i zabawy z prawami fizyki (co jest nieodłączną częścią tego typu opowieści, to jasne!) wydaje mi się być najbardziej "realna" z wszystkich pozostałych. Głównie z powodu postaci Bane'a. On także nie posiada żadnej supermocy (na dobrą sprawę jak żaden z przeciwników Batmana ukazany w filmie), jednak jego autentyczność leży jeszcze gdzie indziej. Po pierwsze, w odróżnieniu od Jokera i Scarecrow, Bane nie jest świrem. Jest chłodno kalkulującym fakty desperatem. A jego desperacja wynika z faktu skazy. Podobnie jak Batman, Bane został skrzywdzony - i to dodatkowo dodaje mu prawdziwości.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.indiewire.com/static/dims4/INDIEWIRE/dd411b3/4102462740/thumbnail/680x478/http://d1oi7t5trwfj5d.cloudfront.net/8a/9dd890a52c11e1bcc4123138165f92/file/bane-tom-hardy-dark-knight-rises.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://www.indiewire.com/static/dims4/INDIEWIRE/dd411b3/4102462740/thumbnail/680x478/http://d1oi7t5trwfj5d.cloudfront.net/8a/9dd890a52c11e1bcc4123138165f92/file/bane-tom-hardy-dark-knight-rises.jpg" width="570" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tom Hardy w roli Bane'a<br />
<span style="font-size: xx-small;">źródło: <a href="http://blogs.indiewire.com/">blogs.indiewire.com</a></span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Fabularnie jest super. Z resztą jeszcze wiele razy padnie tutaj to słowo, bo to film naprawdę dobry. Nolan dokonał rzeczy, która zdarza się nieczęsto - wszystkie trzy części trylogii były na doskonale równym, bardzo wysokim poziomie. Ba, moim zdaniem część trzecia jest częścią najlepszą, ale nie jest to powszechna opinia ;) No ale do sedna. Tak jak pisałam, pomimo kilku nielogiczności całość trzyma poziom i ogląda się to świetnie. Mimo, że film jest długi i również dość długo się rozkręca, nie nudzi. Mimo swojej realności ten film ma też wiele komiksowości, głównie w warstwie fabularnej - i to jest fajne. Podobała mi się też sama konfrontacja Bane'a z Batmanem - mniej było w tej części demolki, więcej "prania po psykach". Miła odmiana.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content8.flixster.com/rtmovie/85/41/85418_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="750" src="http://content8.flixster.com/rtmovie/85/41/85418_gal.jpg" width="500" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Bane i Batman</span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span><span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Postacie, jak to u Nonala są świetnie skonstruowane. Moim faworytem jest oczywiście Bane, zaraz potem Kobieta Kot. I tutaj muszę zwrócić honor - narzekałam na wybór Anne Hathaway do tej roli, a wypadła genialnie. Spodziewałam się leniwego kociątka, dostałam drapieżnego dzikiego zwierzaka. Czyli super. I też autentycznie, bo w jej postaci nie ma przesady, jest po prostu włamywaczką z obcisłym wdzianku. Niby mało kocia, a jednak bardziej niż jej poprzedniczki. Co do Bane'a - podobno jego głos jest irytujący. Dla mnie to właśnie cały "urok" tej postaci tkwi w tym głosie - super sprawa. Niektórzy narzekają też na to, że brak mimiki źle wpłynął na tego bohatera. I znów się nie zgadzam, Tom Hardy miał do dyspozycji tylko oczy i świetnie się spisał, przez brak mimiki był jeszcze bardziej przerażający! Jeśli chodzi o Alfreda, granego przez Michaela Caine'a, tutaj wiele mówić nie trzeba bo to klasa sama w sobie. Genialna rola, świetnie zagrana, a płaczący Alfred to już szczyt wszystkiego. Z resztą wszystkie postacie tutaj są świetne i dobrze zagrane, nawet Joseph Gordon-Levitt mnie nie razi. Jest po prostu dobrze.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content6.flixster.com/rtmovie/88/92/88920_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://content6.flixster.com/rtmovie/88/92/88920_gal.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Christian Bale w roli Bruce'a Wayne'a</span><span style="font-size: x-small;"><br /></span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content6.flixster.com/rtmovie/86/73/86736_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="560" src="http://content6.flixster.com/rtmovie/86/73/86736_gal.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Tom Hardy jako Bane</span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content9.flixster.com/rtmovie/91/49/91495_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://content9.flixster.com/rtmovie/91/49/91495_gal.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Anne Hathaway jako Selina Kyle</span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content6.flixster.com/rtmovie/91/48/91488_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://content6.flixster.com/rtmovie/91/48/91488_gal.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Christian Bale jako Bruce Wayne i Michael Caine w roli Alfreda</span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content8.flixster.com/rtmovie/91/49/91494_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="700" src="http://content8.flixster.com/rtmovie/91/49/91494_gal.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Joseph Gordon-Levitt jako John Blake i Gary Oldman w roli komisarza Jima Gordona</span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content7.flixster.com/rtmovie/91/49/91493_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://content7.flixster.com/rtmovie/91/49/91493_gal.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Morgan Freeman jako Lucius Fox</span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content7.flixster.com/rtmovie/91/48/91489_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="790" src="http://content7.flixster.com/rtmovie/91/48/91489_gal.jpg" width="540" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Marion Cotillard w roli Mirandy Tate</span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Wizualnie mamy to do czego zostaliśmy przyzwyczajeni - jest bardzo widowiskowo i z rozmachem. Świetna muzyka Hansa Zimmera podkreśla ten nastrój i choć całość jest momentami patetyczna to nie wywołuje odruchów wymiotnych. Niesamowite, bo na patos mam uczulenie. Tutaj jest to podane w takiej formie, że nie sposób się przyczepić.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://content7.flixster.com/rtmovie/88/92/88921_gal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="http://content7.flixster.com/rtmovie/88/92/88921_gal.jpg" width="570" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Christian Bale jako Batman</span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.rottentomatoes.com/">http://www.rottentomatoes.com</a></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Szczerze mówiąc ciężko mi znaleźć w tym filmie jakąkolwiek wadę poważnie rzutującą na odbiór ogółu. Bo to, że końcówka jest lekko naciągana nie jest powodem, by oceniać ten film niżej. Martwi mnie jedynie to, że zakończenie pozostało otwarte a Nolan nie ma w planach kolejnych części. Jeśli ktokolwiek podejmie się kontynuowania jego dzieła będzie miał piekielnie trudne zadanie, by choć trochę dorównać poprzednikowi.</div>
cukrowahttp://www.blogger.com/profile/07956766076283128429noreply@blogger.com3