poniedziałek, 18 lutego 2013

Muzyczne miłości: Scroobius Pip

Tak sobie pomyślałam, że w założeniu ten blog miał przecież dotyczyć nie tylko filmu, ale szeroko pojętej (pop)kultury. Gdzieś w tym wszystkim trochę mi się zagubiła muzyka. Owszem było kilka wpisów (cztery dokładnie), ale odczuwam względem tego niedosyt. Co ciekawe te muzyczne wpisy są czytane częściej niż wpisy filmowe, szczególnie jeden, no ale już taka specyfika odbiorców. Zaspokajając głównie (jednak) swoje potrzeby, postaram się od czasu do czasu naskrobać coś o muzyce, albo w cyklu ogólnym Dźwięki albo w tym tutaj właśnie nowym Muzyczne miłości. Nazwy chyba nie muszę tłumaczyć. No, to lecimy.

Scroobious Pip, a właściwie David Peter Meads (tak mówią internety, bo ja tego pana nie znam osobiście, niestety!) zdecydowanie bardziej znany jest z duetu z danem le sac, niż z dokonań indywidualnych. Przeszukując kilkanaście stron w googlach nie znalazłam ani jednej recenzji jego solowej płyty (mowa o tych w języku rodzimym, chociaż z zagranicznymi stronami też nie jest tak wesoło)! Ba, na 6. stronie znalazłam link do swojego profilu w last.fm, co świadczy o moim ewidentnym fanatyzmie. I o tym, że być może korzystam po prostu ze złej wyszukiwarki. Dziwi mnie ten absolutny brak zainteresowania ze strony polskich redakcji serwisów muzycznych czy blogerów, bo Scroobious Pip jest muzykiem oryginalnym, rzekłabym nawet niepowtarzalnym, a tacy są w blogosferze lubiani, a przynajmniej powinni. Dodajcie do tej odkrywczości brytyjski akcent, świetne teksty i ogromną brodę. Mieszanka hipnotyzująca. Scroobiousa trzeba kochać, nie da rady inaczej.



Solowa płyta wielkiego pana z brodą nosi tytuł Distraction Pieces. Dziewięć kawałków (niestety tylko!) - każdy inny, aczkolwiek zbliżony stylistycznie do reszty. Całość bardzo spójna ale nie nużąca. To co spaja tę płytę to przede wszystkim rewelacyjne teksty. Scroobious jest jednym z najzdolniejszych tekściarzy jakich słyszałam kiedykolwiek. Porównania z Mikem Skinnerem z The Streets? Wtf?! Nie, nie, nie. Mike nawija dobrze, bardzo sprawnie technicznie i melodyjnie (brytyjski akcent siema), ale jego teksty są dużo prostsze, bardziej banalne (z całym szacunkiem dla Mike'a bo bardzo go lubię) i mniej metaforyczne niż teksty Pipa. Wszelkie podobieństwa więc ograniczają się chyba tylko do nawijania z brytyjskim akcentem. Scroobious bawi się słowem, choć w jego przypadku to zabawa bardziej ostrym narzędziem. Na szczęście co do umiejętności posiadacza noża nie możemy mieć wątpliwości - Pip używa swojego ostrza w sposób niezwykle przemyślany. Drugą rzeczą jest nienaganne flow. Jest czysto technicznie, bez żadnej nachalnej maniery, czasem szybko, czasem wolno, czyli wszechstronnie. Dobry głos i duża umiejętność przekazywania emocji za jego pomocą są jednymi z cech charakterystycznych bohatera dzisiejszego wpisu.


Płytę rozpoczyna utwór o wiele mówiącym tytule Introdiction. Genialny tekstowo, niesamowicie dobrze technicznie wykonany utwór z oryginalnym bitem - dla mnie to esencja tej płyty jak i całego Pipa. Niesamowity początek i chyba ulubiony utwór z albumu. Ciekawostki? Travis Barker na perkusji, a Milla Jovovich w chórkach. Bomba co? A z teledyskiem - tylko lepiej. Zobaczcie sami.


Choć ciężko przebić tak dobry początek, jednak dalej wcale nie jest gorzej. Let 'Em Come to perełka. Mocny, kawałek z brutalnym bitem a do tego dwóch świetnych raperów poza Pipem na dokładkę. Dodajcie do tego kolejny już dobry teledysk i już. Niby znane a jednak w zupełnie nowej jakości.


The Struggle to utwór bardzo ironiczny i podobnie jak przy pozostałych, odbiór z teledyskiem bardzo tutaj pomaga. Chyba pierwszy kawałek Pipa jaki usłyszałam, specyficzny czyli również mocno w stylu Scroobiousa. Jest dziwnie, jest niepokojąco, jest intensywnie. Znamy i lubimy.


Jednym z moich ulubionych (w warstwie tekstowej szczególnie) utworów jest Broken Promise. Ten tekst powala swoją prawdziwością i dobitnością, a przy tym nie razi banałem. Jest przerażająco trafny, co jest jednym z warunków jakie musi spełniać dobry tekst. No więc ten spełnia go wyjątkowo. Wersy typu: I bought a heartbreak hotel / On my own, with no investors / Closed it down and opened the "Fuck you, get over it" bed and breakfast - mistrzostwo świata śmiem twierdzić.


Na koniec mamy zmianę klimatu. Feel it to kawałek wyciszający, w sam raz na pożegnanie i pozostawienie nas z odczuciem zadumy oraz ekstazą po wysłuchaniu tak dobrej płyty. Eteryczny wokal Natashy Fox nadaje temu utworowi dość senny, oniryczny klimat i mimo tego pozornego wyciszenia, które przynosi, czujemy pod skórą, że coś jest nie tak. A raczej bardzo tak - właśnie wysłuchaliśmy jednego z najlepszych albumów w historii współczesnej muzyki. To chyba stąd te dreszcze.

Distraction Pieces
Audio CD (19 Sep 2011)
Number of Discs: 1
Label: Speech Development

1. Introdiction
2. Let 'Em Come (featuring P.O.S and Sage Francis)
3. Domestic Silence
4. Try Dying
5. Death of the Journalist
6. Soldier Boy (Kill 'Em) [Explicit] (featuring B Dolan)
7. The Struggle
8. Broken Promise
9. Feel It (featuring Natasha Fox)

P.S. Opisałam tylko cześć utworów - moim zdaniem najlepszych, a cała reszta do samodzielnej kontemplacji koniecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz