poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Dźwięki: Cukier, słodkości i różne śliczności ale najważniejszy jest składnik X!

Debiutancki album Purity Ring "Shrines", w końcu ujrzał światło dzienne. Po przedsmaku, jaki grupa zaserwowała nam w postaci czterech singli, oczekiwania były wysokie. Ale udało się, zdecydowanie było na co czekać. Montreal, bo stąd pochodzą członkowie zespołu, jest miejscem gdzie rozwinął się niejeden muzyczny talent. Widocznie Kanada dobrze robi muzyce, szczególnie elektronicznej, bo Purity Ring są doskonałym przykładem niezwykłych twórców z tamtych stron.

Muzyka grupy to (z pozoru) taki trochę synth-pop, jednak bez typowej dla tego gatunku rytmiki. Bity są raczej połamane, miejscami również mocno hip-hopowe ("Fineshire", "Ungirthed", czy "Saltkin") jednak w świeżym stylu. Melodycznie kojarzy mi się z mało znanym u nas, ale jakże urokliwym Montgomery Clunkiem. Duża w tym zasługa zapożyczeń od święcącego ostatnio triumfy, amerykańskiego producenta Clams Casino ("Crawlersout"). Na płycie pojawiają się też klimaty trochę cięższe, czerpiące z estetyki dubstepowej, jednak w starym, dobrym i nieco ambitniejszym wydaniu ("Cartographist"). Synth-popowe są tu przede wszystkim syntezatory ("Obedear", "Belispeak") oraz to, co wyróżnia Purity Ring na tle wymienionych twórców, czyli słodki wokal. Specyfika twórczości duetu tkwi również w niezwykłej warstwie tekstowej. Z pozoru jest sielsko i przesłodko, jednak nie dajcie się zwieść. Muzyka jest niepokojąca, a eteryczny głos Megane James tworzy wybuchową mieszankę z ekscentrycznym tekstami. 
Każdy utwór niby podobny, a jednak inny, drobne detale sprawiają, że płyta nie jest nudna, a spójna. Doskonale działa jako całość, ale każdy utwór jest na tyle magiczny, że z powodzeniem można użyć funkcji shuffle. 
Co najbardziej ujmuje mnie w muzyce Purity Ring to ta nieregularność, miksowanie, łamanie. Słodki wokal miesza się tu z mrocznym pogłosem. To taki lepszy witch house w zupełnie nowej odsłonie. W odniesieniu do twórczości duetu spotkałam się również ze stwierdzeniem, że jest hipsterska. Cóż, jeśli wykorzystywanie istniejących struktur po to, by tworzyć nową jakość (czyli popkulturowa zabawa pełną gębą), jest hipsterskie, to bardzo to hipsterstwo mainstreamowe, bo robi tak co drugi twórca. A niektórym wychodzi po prostu lepiej. Wystarczy posłuchać "Shrines".


13 komentarzy:

  1. odpalać nieznany utwór, a słyszeć coś z własnej playlisty, mind fucked! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podświadomie pragniesz dobrej muzyki, to się liczy :D

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skąd Ty takie rzeczy wynajdujesz? :P

    AK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co to są te internety? To w sklepie jakimś mają? :P

      AK

      Usuń
    2. http://static.fjcdn.com/pictures/Welcome+to+the+internet+.+Hello+i+m+a+description...+bla+bla_bf4f2e_3667020.png :D

      Usuń
  4. Źle link skopiowałaś ;D

    AK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja źle dodałam komentarz ;D

      AK

      Usuń
    2. link działa tylko sobie go musisz skopiować :D

      Usuń
    3. No co ty ;p

      Przenosi na główną ;)

      AK

      Usuń
    4. O dziwo mnie też. A zrobiłam to co poprzednio ;)

      AK

      Usuń