czwartek, 2 sierpnia 2012

Prometheus (2012)



info:
Reżyseria: Ridley Scott
Scenariusz: Jon Spaihts, Damon Lindelof
Muzyka: Marc Streitenfeld
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Produkcja: USA
Polska premiera: 20 lipca 2012

O Prometeuszu napisano już wiele. Mija się więc z celem pisanie po raz kolejny, że to film wyczekiwany, że pokładano w nim wielkie nadzieję, że miała to być szansa na odrodzenie umarłego ostatnio gatunku, jakim jest science fiction - o tym wszak każdy już wie. I że Prometeusz nie podołał oczekiwaniom - także. Ale czy jest tak na pewno?
Kierując się doświadczeniami z przeszłości, wiem, że do kina dobrze chodzić z zerowymi oczekiwaniami. W głowie swoista tabula rasa - unikniemy tym samym wielkich rozczarowań i innych niemiłych niespodzianek. Jednak jeśli mowa o filmie nawiązującym (nie bezpośrednio - co jest istotne, ale jednak) do kultowej serii o Obcym (osobiście totalnie uwielbiam), ciężko nie pokładać w nim wielkich nadziei. Poniekąd tłumaczy to ilość negatywnych recenzji, jakie pojawiły się po premierze Prometeusza. Jednak sukces tego filmu i zainteresowanie nim jest bezsprzecznie ogromne - w myśl zasady "nieważne jak mówią, ważne by mówili".
Słów kilka o fabule, bo tak wypada podobno. Archeolog Elizabeth Shaw (Noomi Rapace) wraz ze swoim partnerem Charlie Holloway'em (Logan Marshall-Green) zajmują się badaniem dawnych cywilizacji. Wszystkie te cywilizacje łączy powtarzający się motyw identycznych piktogramów, pojawiających się we wszystkich dawnych kulturach. Piktogramy te przedstawiają odległą galaktykę, z której, według badaczy, pochodzić mogą istoty będące stworzycielami ludzi, Inżynierowie. Niedługo po tym odkryciu w kosmos wyrusza ekipa naukowców, mająca zbadać tę tezę. Kiedy docierają na miejsce, okazuje się, że Inżynierowie to nie tylko stworzyciele. Wszak, by coś zbudować, czasem należy zniszczyć.
Powiedzmy sobie szczerze, fabuła jest pretekstowa, jednak każdy pretekst jest dobry, by powrócić do historii Obcego. Nie mamy tu jednak do czynienia z nawiązaniem bezpośrednim, przeciwnie, motywy, z którymi widz ma do czynienia w Prometeuszu, choć jednoznacznie odwołują się do Ósmego pasażera Nostromo, to sposób tego odwołania nie jest bezczelny, a raczej intuicyjny. Widz sam dopasowuje do siebie poszczególne puzzle, odnajduje kalki z pierwszej części, te same motywy, schematy. Zaś odpowiedzi na mnożące się z każdą minutą pytania nie zostają podane na tacy. Jednych to wkurza, bo zamiast wiedzieć więcej jak to było z całą historią Obcego, wiedzą mniej. Bo nic nie jest wyjaśnione. Natomiast kwestię wiarygodności i logiki w kontekście filmu sci-fi pozostawiam do rozwagi każdemu z osobna. Jest to najsłabsza część filmu. Ale powraca tu znów pytanie - czy nie stawiamy temu filmowi zbyt wysokich oczekiwań? W jakimś stopniu rozważania autentyczności filmów z tego gatunku wywołują śmiech na moich ustach. Wiadomo, że całość powinna trzymać się kupy i uważam, że tutaj tak jest. Mnie pewne braki nie raziły, całość, choć momentami zagmatwana i kulejąca logicznie, zgrywała się dobrze. Na pewne rzeczy warto przymknąć oko.
Film spełnił również moje oczekiwania co do strony wizualnej. Ba, nawet pozytywnie zaskoczył. Piękne, naturalne plenery, w których kręcono Prometeusza (m.in. Islandia i Szkocja - genialnie!) doskonale sprawdzają się jako tło dla wydarzeń rozgrywających się na innej planecie. Jest niepokojąco, obco i mało swojsko, a także - niebezpiecznie urzekająco. Czyli jak należy. Równie zachwycające są sceny, w których użyto efektów komputerowych. Nie ma w tym przesady, nie mamy (na szczęście!) do czynienia z drugim Avatarem. Pod tym względem film wypada "wiarygodnie", jeśli można takiego słowa użyć w przypadku kina sci-fi ;)
Darowałam sobie wersję 3D, z racji nie tylko mojej antypatii do tego rodzaju efektów (3D to jest w teatrze, w kinie to jakieś marne oszustwo mózgu a siedzenie w tych obrzydliwych okularach to jakaś farsa), a z prostej przyczyny - od filmów w 3D dostaje kosmicznej migreny. Mój mózg nie przyswaja tego szitu. Drodzy reżyserzy, apeluje o zaprzestanie wkurzania większości widzów tymi efektami. Koniec dygresji.
Co do gry aktorskiej - niestety bez szału. Nie jest to wina braku umiejętności, a rozpisania postaci, które nie są skomplikowane psychologicznie. Na tym polu wybija się Michael Fassbender (choć on ma u mnie ogromny kredyt zaufania anyways) w roli humanoida Davida. Świetna postać zagrana przez doskonałego aktora. Dobre wrażenie wywarła na mnie również Charlize Theron w roli pięknej Meredith Vickers, jednak pozostaje niedosyt co do jej postaci - niestety wiadomo o niej niewiele. Noomi Rapeace w roli prekursorki Ripley również nie ma wiele do pokazania - jej postać została brutalnie spłycona - być może błąd ten zostanie poprawiony w dalszych częściach serii. Reszta aktorów zupełnie bez polotu - nie dano im szansy wykazania się. Szkoda.
Świat przedstawiony w Prometeuszu, może nie tyle zachwyca, co intryguje. Co do samej historii to bardziej kwestia nastawienia, gustu i oczekiwań - znajdą się tacy, którzy poczują się oszukani i rozczarowani, inni będą zauroczeni. Faktem jest, że poprzeczka postawiona była wysoko. Powiedzmy sobie szczerze, filmu, tak dobrego jak Obcy. Ósmy pasażer Nostromo nie było i nie będzie. Myślę jednak, że Prometeusz dobrze reprezentuje swój gatunek, szczególnie biorąc pod uwagę jego marną ostatnio kondycję. Dobrego science fiction było jak kot napłakał, albo i mniej. Tymczasem, mimo wszystkich fabularnych niedociągnięć i nielogiczności to film poprawny. Wielowątkowa fabuła wymagała mistrzowskiego poprowadzenia, co w tym filmie niestety w wielu momentach nie miało miejsca. Jednak sam Ridley Scott twierdzi, że wszelkie fabularne luki zapełniane będą w kolejnych dwóch filmach serii. Trochę zachowawczo, ale ja wierzę mu na słowo. I, mimo nieprzychylności krytyków i rozbieżnych, choć w większości negatywnych opinii, czekam z niecierpliwością na więcej. I film polecam, szczególnie fanom historii Obcego. Warto wyrobić sobie własne zdanie - logiczne, prawda?

2 komentarze:

  1. Będą kolejne części? Lol, nie wiedziałam. No cóż, Twoja opinia daje wiarę, że pieniądze nie zostaną zmarnowane, ale i tak nadal nie bardzo mam ochotę ich wydawać właśnie na ten seans:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano będą, Prometeusz będzie trylogią. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Nie pokpiono sprawy aż tak, więc czekam na kolejną odsłonę :)

      Usuń