Tak sobie pomyślałam, że w założeniu ten blog miał przecież dotyczyć nie tylko filmu, ale szeroko pojętej (pop)kultury. Gdzieś w tym wszystkim trochę mi się zagubiła muzyka. Owszem było kilka wpisów (cztery dokładnie), ale odczuwam względem tego niedosyt. Co ciekawe te muzyczne wpisy są czytane częściej niż wpisy filmowe, szczególnie jeden, no ale już taka specyfika odbiorców. Zaspokajając głównie (jednak) swoje potrzeby, postaram się od czasu do czasu naskrobać coś o muzyce, albo w cyklu ogólnym Dźwięki albo w tym tutaj właśnie nowym Muzyczne miłości. Nazwy chyba nie muszę tłumaczyć. No, to lecimy.
Scroobious Pip, a właściwie David Peter Meads (tak mówią internety, bo ja tego pana nie znam osobiście, niestety!) zdecydowanie bardziej znany jest z duetu z danem le sac, niż z dokonań indywidualnych. Przeszukując kilkanaście stron w googlach nie znalazłam ani jednej recenzji jego solowej płyty (mowa o tych w języku rodzimym, chociaż z zagranicznymi stronami też nie jest tak wesoło)! Ba, na 6. stronie znalazłam link do swojego profilu w last.fm, co świadczy o moim ewidentnym fanatyzmie. I o tym, że być może korzystam po prostu ze złej wyszukiwarki. Dziwi mnie ten absolutny brak zainteresowania ze strony polskich redakcji serwisów muzycznych czy blogerów, bo Scroobious Pip jest muzykiem oryginalnym, rzekłabym nawet niepowtarzalnym, a tacy są w blogosferze lubiani, a przynajmniej powinni. Dodajcie do tej odkrywczości brytyjski akcent, świetne teksty i ogromną brodę. Mieszanka hipnotyzująca. Scroobiousa trzeba kochać, nie da rady inaczej.
Scroobious Pip, a właściwie David Peter Meads (tak mówią internety, bo ja tego pana nie znam osobiście, niestety!) zdecydowanie bardziej znany jest z duetu z danem le sac, niż z dokonań indywidualnych. Przeszukując kilkanaście stron w googlach nie znalazłam ani jednej recenzji jego solowej płyty (mowa o tych w języku rodzimym, chociaż z zagranicznymi stronami też nie jest tak wesoło)! Ba, na 6. stronie znalazłam link do swojego profilu w last.fm, co świadczy o moim ewidentnym fanatyzmie. I o tym, że być może korzystam po prostu ze złej wyszukiwarki. Dziwi mnie ten absolutny brak zainteresowania ze strony polskich redakcji serwisów muzycznych czy blogerów, bo Scroobious Pip jest muzykiem oryginalnym, rzekłabym nawet niepowtarzalnym, a tacy są w blogosferze lubiani, a przynajmniej powinni. Dodajcie do tej odkrywczości brytyjski akcent, świetne teksty i ogromną brodę. Mieszanka hipnotyzująca. Scroobiousa trzeba kochać, nie da rady inaczej.