sobota, 9 marca 2013

Koncertowo zagrane: UL/KR

Wiem, że trochę przespałam termin, bo koncert odbył się tydzień temu, ale jak to mówią - lepiej późno niż wcale! Tak więc jest i ona - relacja z koncertu jednego z lepszych polskich zespołów - UL/KR.

1 marca - niby już powinno być wiosennie i miło, ale niestety! Aura wieczorem nie zachęcała do wychodzenia z domu, jednak wiatry i śniegi mi nie straszne, żeby posłuchać świetnej muzy. Nie obyło się bez wpadek już na starcie - liczyłam na jakiś fajny pamiątkowy bilet (lubię bardzo takie rzeczy, jakiś sentyment zbieracza trochę), niestety nic z tego, tym razem bilet i pieczątkę zastąpił markerowy X na przedramieniu, czy gdzie tam kto chce. No ale! Klimat był. Sala początkowo pusta, zajęłam więc miejsce możliwie blisko sceny, ba nawet na niej przycupnęłam. Bo do muzyki UL/KR raczej się nie tańczy, a raczej buja, jeśli już, a przede wszystkim przyjmuje zmysłami i kontempluje. Totalnie. To muzyka bardziej w stylu wyższego przeżycia duchowego, niż hasania w rytm nutek.

Błażej Król

Jak wyszło? Mimo, że z problemami to super. Mimo słabo słyszalnego momentami wokalu, chłopaki (eh wybaczcie te spoufalanie się, ale no naprawdę to poczciwe chłopaki z wyglądu i brzmienia są) dali radę mocno! Atmosfera była genialna, absolutnie magiczna i bardzo kołysząca. Tyle mocy jest w tych tekstach! A co za muzyka! Nie mam słów. Tym bardziej, że wokal (jak już było słychać jak trzeba) Błażeja Króla brzmi identycznie jak na płycie, wielkie WOW. Czysto i bardzo ekspresyjnie. Sama muzyka jest nie do sklasyfikowania. Nie lubię etykietek, chociaż one wiele ułatwiają. No ale tu się nie da ometkować - muzyka UL/KR wyłamuje się spoza wszelkich schematów. Jest elektronicznie, bardzo przestrzennie, jednak też nie do przesady z tą elektroniką - dużo w tym natury rzekłabym, zaś jeśli chodzi o teksty to są bardzo liryczne. Dla mnie to mieszanka wyjątkowo urzekająca, z resztą chyba nie tylko dla mnie bo publiczność dopisała.

Maurycy Kiebzak-Górski

Jeśli chodzi o poszczególne kawałki świetnie zabrzmiał jeden z moich ulubionych - Tuż nad głowami. Podobnie wyczekiwane przez wszystkich Po tak cienkim lodzie, choć tutaj niestety pojawiły się problemy z wokalem - podejrzewam, że publiczność z tyłu nie była zachwycona głośnością, ja tam nie narzekam. Odkryłam za to zupełnie przeze mnie do tej pory pomijany utwór Ruiny, zupełnie nie wiem czemu początkowo mnie nie zachwycił, jest rewelacyjny i uplasował się u mnie wśród top 3 kawałków UL/KR. Bardzo fajnie wyszedł też Anonim z nadchodzącej płyty, której swoją drogą nie mogę się doczekać. Słowem - koncert rewelka, mam nadzieję, że do zobaczenia w kwietniu w Żaku! 

P.S. Wybaczcie zdjęcia robione kalkulatorem czy co to teraz jest na topie, nawet hipsterski Instagram nie pomógł za wiele, ale docencie wkład własny! Dorzucam jeszcze profesjonalną galerię z moim ryjkiem tuż pod sceną.

5 komentarzy:

  1. ale chcialabym taki koncert gdzie wszyscy siedza pod scena i jest magia z muzyki, nie na moje stare kości i stare ochoty jakieś skakanki-piszczanki. pomijajac venetian snares.

    OdpowiedzUsuń
  2. (ale najlepiej szalone wizualizacje i jazzowe improwizacje)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam twoje posty. Będę to robić częściej

    OdpowiedzUsuń